Moja przyjaciółka ulega szantażom starszych rodziców, przez co cierpi jej rodzina. Postanowiłam wyrazić swoje zdanie w tej sprawie.

Ostatnio zauważyłam, że moja przyjaciółka, Sandra, chodzi zmęczona i przybita. Martwię się o nią i postanowiłam szczerze z nią porozmawiać. To, co mi powiedziała, bardzo mnie zmartwiło i nie mogłam zostawić jej bez wsparcia. Sandra opowiedziała mi o swoich relacjach z rodzicami, a ja próbowałam jej wyjaśnić na czym polega rola dziecka względem rodziców. Moja przyjaciółka ma 38 lat, ma dwójkę rodzeństwa, ale jako jedyna została w rodzinnej miejscowości i tutaj założyła rodzinę. Razem z mężem wychowuje troje dzieci, a popołudnia spędza z rodzicami i coraz więcej im pomaga. Myślę, że bardziej właściwym określeniem byłoby, że wyręcza rodziców, ale według niej to jest pomoc.

Opowiedziała mi, że przez ostatnie pół roku chodzi do rodziców codziennie, by ugotować im obiad i przynieść zakupy, a kilka razy w tygodniu sprząta im mieszkanie – zmywa, robi pranie, odkurza i robi właściwie wszystko. Zdarzyło jej się nawet malować ściany w pomieszczeniach, gdy jej t zasugerowali. Byłam przekonana, że jej rodzice muszą być wiekowi albo przynajmniej w jakimś stopniu niesamodzielni lub niepełnosprawni, ale gdy o to zapytałam, byłam zszokowana. To ludzie ledwo po 60-tce, w pełni sił fizycznych i umysłowych. Sandra, widząc moje zaskoczenie, próbowała ich tłumaczyć, mówiąc, że lubi czuć się potrzebna.

Przyjęłam do wiadomości wszystko, co powiedziała mi przyjaciółka, ale po kilku dniach sama do mnie przyszła i zapytała czy może mi się zwierzyć. Wtedy wyznała, że wcale nie czuje się dobrze, obsługując w pełni sprawnych rodziców. Kiedyś faktycznie prosili ją o pomoc, ale teraz to zwykły wyzysk. Sandra nie potrafi im odmówić, gdy dzwonią i wymyślają wciąż nowe zajęcia albo pytają czemu nie przyszła im posprzątać. Próbowała z nimi rozmawiać, że ma własny dom i rodzinę, ale wtedy zaczynał się lament, że są starzy i nikomu niepotrzebni, a Sandrze miękło serce i biegła do nich.

Też mam rodziców, których bardzo kocham i rozumiem postawę Sandry, ale poprosiłam ją, by pomyślała o sobie i swojej rodzinie. Próbowałam jej wyjaśnić, że bycie dorosłym dzieckiem nie obliguje jej do wykonywania wszystkich czynności za rodziców, wystarczy, że będzie obok i raz na jakiś czas przyniesie im coś do jedzenia albo umyje okna na święta, nie musi spełniać ich zachcianek na każde zawołanie. Moim zdaniem powinna postawić sprawę jasno i póki są w stanie sami dla siebie gotować i posprzątać, niech się nią nie wyręczają, bo przez to cierpi jej rodzina. A Wy uważacie, że takie wykorzystywanie dzieci przez rodziców jest dobre?

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *