Po śmierci męża, Natalia z trudem doszła do siebie, uważała, że taka tragedia nie powinna jej się przydarzyć, ale jak czas pokazał, jakoś przetrwała. Jak to się mówi, nieszczęścia chodzą parami: syn zdecydował się przedstawić matkę swojej przyszłej żonie. Była ona ekstrawagancka, z farbowanymi włosami, w obcisłym ubraniu i o trudnym charakterze. Bardzo nieprzyjemna dziewczyna. Natalia nieustannie wybijała z głowy synowi brania jej za żonę, ale nic z tego nie wyszło.
Pewnego dnia syn i jego żona przyszli do niej do domu, a synowa przyniosła bardzo dużo niezdrowego jedzenia, którego Natalia od dawna nie jadła. Usiedli, zaczęli pić herbatę, a synowa bezceremonialnie zapytała:
– Natalio, może sprzedamy twoje dwupokojowe mieszkanie i kupimy jednopokojowe dla ciebie i nas?
– Nie – odpowiedziała stanowczo Natalia – Ty nic nie powiesz?
Spojrzała na syna. Syn siedział i nic nie mówił. Wyglądało na to, że jego żona go sobie podporządkowała. Najlepiej jakby się rozwiedli, ale cóż, gdzieżby teraz? Są dwoje dzieci…
Po tym incydencie Natalia postanowiła oderwać się od różnych myśli i, przeglądając swój harmonogram, zaczęła aktywnie zajmować się czymś. Codziennie rano i wieczorem wychodziła na spacer. Sąsiadki – plotkary siedziały przy wejściu i omawiały wszystkich dookoła, a gdy Natalia wychodziła, mówiły, że nie są jej przyjaciółkami, żeby siedziała z nimi. Natalia zawsze odpowiadała w myślach: „Ależ ja tam żadnej przyjaźni nie szukam… jestem tylko nauczycielką początkowej klasy i to na zastępstwie”.
Pewnego wieczoru przypadkowo poślizgnęła się i skręciła nogę. Plotkary natychmiast podbiegły jej na pomoc, niedługo potem przewieźli ją do szpitala. Okazało się, że ma pękniętą kostkę, którą założyli w gipsie. Niezależnie od tego, ile razy dzwoniła do syna, który albo nie odbierał telefonu, albo był zajęty, nie mogła się z nim skontaktować. Plotkary ją pocieszały, gotowały jedzenie, opiekowały się nią. Natalia uczyła je sztuki origami. I wtedy nadeszła długo oczekiwana rozmowa z synem.
– Cześć, mamusiu, my tu tak sobie pomyśleliśmy, że może przeprowadzisz się do nas, a twoje mieszkanie będziemy wynajmować?
– Jadę do pracy… za kierownicą… wszystko od razu… nie mogę rozmawiać… na razie.
Odłożyła słuchawkę i kontynuowała naukę swoich przyjaciółek. Wszystkie razem żartowały i śmiały się. Synowi nie było po drodze do matki, zawsze był zajęty.