Daniel i Sylwia sprzątali cały dzień, wszystko umyli i posortowali. Dokładnie posprzątali cały dom, pozostało tylko zrobić pranie, ale w nocy Sylwia nie chciała już hałasować.
– Daniel, ktoś tam idzie. – Sylwia zwróciła się ze strachem do męża.
– Jak to, przecież jest już środek nocy.
– Mówię ci prawdę!
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, Sylwia odsunęła się, a Daniel wziął do ręki mopa, którym przed chwilą umył podłogę.
Zaczęli nasłuchiwać dźwięków – było cicho. Kiedy Daniel otworzył drzwi, zobaczył kołyskę w pobliżu progu.
– Dziecko. Dzieciak jest zupełnie… – szepnęła kobieta i usiadła.
Wnieśli go do domu i zobaczyli obok niego list. „Możesz wychować go lepiej, niż ja”. Sylwia potrząsnęła głową. To nie było czyjeś dziecko, to był syn jej brata! Najwyraźniej przywiozła go bratowa, bo sam jej brat gdzieś zniknął.
Sylwia po prostu nie mogła zatrzymać dziecka, więc zaczęła uczyć się więcej o procesie adopcji i pozbawienia praw rodzicielskich. Dano jej do zrozumienia, że wprawdzie można uzyskać tymczasową opiekę, ale nikt nie wie, co będzie dalej.
Szczerze mówiąc, psychicznie Sylwia była szczęśliwa. Brat i jego żona najwyraźniej nie byli wzorowymi rodzicami, ponadto mieli wiele złych nawyków. Jak to się stało, że urodziło się zdrowe dziecko?
Gdy tylko wszystko zostało już zorganizowane, a z dokumentami wszystko było ok, pojawił się Igor- ojciec dziecka. Oficjalnie zatrudniony, z pracą, więc w sądzie postanowili dać mu szansę na poprawę.
„Gdzie byłeś przez cały ten rok? Dlaczego przyszedłeś? Nie oddamy Ci go!” Sylwia płakała.
Daniel i żona musieli na nowo nauczyć się żyć bez dziecka, w tym czasie bardzo się do niego przywiązali, byli już pewni, że mogą zostać jego prawnymi opiekunami.
Igor rzucił pracę i znów zaczął znikać, nie odbierał telefonów siostry. Sylwia bardzo martwiła się o dziecko, bo rozumiała, że zostało ono pozostawione samemu sobie.
Kilka miesięcy później sam Igor zadzwonił do Damiana i poprosił go, by przyjechali po dziecko. Wyruszyli w drogę zaraz w nocy, bo czekała ich długa droga – 400 kilometrów. Dotarli do połowy i utknęli, spędzili pół dnia na samym staniu w korkach.
Kiedy Sylwia zobaczyła swojego brata, jej serce zaczęło wyskakiwać z piersi. Spał z bochenkiem chleba w dłoni.
– Gdzie jest dziecko? Szukaj go szybko! – Rozkazała mężowi.
Chłopczyk był cały brudny i źle pachniał – wydawało się, że nikt go nie kąpał przez cały ten czas i wtedy obudził się jej brat.
– Jesteście mi winni pieniądze za spóźnienie! Inaczej nie odpuszczę! I nie oddam wam dziecka.
– Uspokój się! Sam dziecka nie wychowasz, zabiorą go władze opiekuńcze. Zobacz, jak wychowujesz dziecko! Nie dostaniesz żadnych pieniędzy, mogę nawet wsadzić cię za kratki za twoje czyny! – Odpowiedziała mu siostra.
– Dobra zabierajcie dziecko! Wreszcie jestem wolny…