Brat zadzwonił i zaczął mnie ganić za sytuację, w której znalazła się nasza mama. Próbowałam mu wszystko wyjaśnić, tłumacząc, że to tylko tymczasowe, ale nie chciał mnie wysłuchać. Przyjechał i zabrał mamę ze sobą, pozostawiając mnie z poczuciem winy i niezrozumienia.
Mój brat Paweł od wielu lat mieszka w Australii, ale nie zapomniał o mnie i mojej mamie. Regularnie kontaktujemy się za pomocą połączeń wideo, więc jest na bieżąco, co u nas słychać.
Warto podkreślić, że nasze życie nie było zbyt łatwe. Matka wychowywała nas samotnie, a zanim Paweł wyjechał do pracy za granicą, nie mieliśmy nawet własnego miejsca do zamieszkania. Nasz ojciec kiedyś wyrzucił nas z domu swojej matki, a mama znalazła schronienie w starym internacie. Tak więc dorastaliśmy w trudnych warunkach.
Kiedy Paweł zarobił pierwsze pieniądze, natychmiast kupił dla mnie i mamy domek w małej wiosce niedaleko naszego miejsca zamieszkania. Dzięki temu mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą. Paweł oddawał nam znaczną część tego, co zarobił. To dzięki niemu udało mi się ukończyć studia. Miałam plany, by dołączyć do niego, ale, zakochałam się i wyszłam za mąż. Po ślubie zrozumiałam, że nie ma sensu tam wyjeżdżać.
Od pierwszego dnia mieszkaliśmy z mężem z mamą. Mimo, że dom nie był duży, to we trójkę mieszkało się w nim bardzo dobrze. Niebawem na świat przyszło nasze pierwsze dziecko, a za nim, niemalże natychmiast bliźnięta.
Pierwsze lata były wspaniałe, ale gdy dzieci podrosły, pojawiła się potrzeba przeprowadzenia remontu domu. Mój mąż i ja uzbieraliśmy pewną sumę pieniędzy, by wykończyć drugie piętro dla naszej rodziny.
Jednak, aby to zrobić, musieliśmy wyprowadzić się na czas prac remontowych i znaleźć tymczasowe miejsce zamieszkania na co najmniej pół roku. Przenieśliśmy nasze rzeczy do letniej kuchni, ja wraz z mężem znaleźliśmy tymczasowe zakwaterowanie u jego siostry, a moją mamę umieściliśmy w małej, wynajętej kawalerce. Podkreślę, że zrobiliśmy to wszystko po konsultacji z mamą, a ona wyraziła zgodę na nasz plan.
Jednakże, w związku nieoczekiwanymi wydarzeniami, nasza budowa została opóźniona. Minęły dwa lata, a my zbudowaliśmy tylko mury i dach. Ja nie pracuję. Mój mąż ma dwie prace, ale nie starcza na zakup niezbędnych materiałów Dodatkowo koszty utrzymania mojej mamy stanowią dodatkowe obciążenie finansowe. Dlatego na razie nie możemy sobie pozwolić na wyposażenie chociaż jednego pokoju.
W pewnym momencie brat zadzwonił do mnie i zamiast wyrazić zrozumienie, zaczął mnie krytykować za to, że mama nadal mieszka w wynajętym mieszkaniu. Podkreślił, że kupił dla niej dom, by miała swoje miejsce, a nie tułała się po wynajmowanych stancjach, gdzie warunki pozostawiały wiele do życzenia.
Wszystko wyjaśniłam, a on już wcześniej był świadomy całej sytuacji. W głębi serca liczyłam, że rozumie naszą sytuację i zechce nam pomóc. Jednak tym razem Paweł nie słuchał mnie i nie chciał zrozumieć moich argumentów. W ciągu tygodnia przybył do Polski i po załatwieniu wszystkich niezbędnych formalności niespodziewanie szybko zabrał mamę do siebie.
Obecnie ani brat, ani mama nie chcą rozmawiać ze mną, choć nie rozumiem, dlaczego. Czy to moja wina, że sytuacja przybrała taki obrót? Przecież sami żyjemy w wiecznych gościach.
Teraz brat rozważa kwestię sprzedaży naszego domu. Argumentuje, że skoro mama mieszka u niego, to nie potrzebuje swojego własnego miejsca. Jednak ja i mój mąż wciąż uważamy, że to nasz dom, choć jeszcze nie jest w pełni wyposażony.
Więc teraz nie wiem, co robić? Czy powinniśmy dokończyć budować ten dom, czy nie? Nie wiemy czego się spodziewać. Niby jest dom, ale jakby go nie było. Nie możemy pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania ani na zakup nowego domu. Wszystkie nasze oszczędności zainwestowaliśmy budowę, a nawet mamy sporo długów. Teraz możemy zostać z niczym.
Jak zatem powinniśmy się teraz zachować? Co zrobić w zaistniałej sytuacji?