Jestem kobietą, która bez zielonego pojęcia, dokonała rzeczy, która wydawała się niewykonalna, a brat zamiast mnie docenić, powiedział, że to nie „babska działka”

Pięć lat temu, po śmierci mojego męża, sytuacja była taka, że musiałam wrócić na wieś, do mamy.

Nasz dom rodzinny był stary i w opłakanym stanie. Lata zaniedbań odcisnęły na nim swoje piętno. Mój brat i ja odwiedzaliśmy mamę w miarę możliwości, ale nie tak często, jak było to potrzebne. Nasz tata zmarł wiele lat temu, więc cała męska praca w domu czekała na rzadkie wizyty mojego brata i męża. Oczywiście. że wszystkiego nie dało się zrobić od razu, ale mama nie chciała nikogo zatrudnić, bo „chłopaki to zrobią”.

Wróciłam więc do domu, gdzie nawet młotek czekał na naprawę. Stara piła, trochę kluczy taty i wiertarka, którą trzeba było kręcić ręcznie. To wszystko, co miałam do dyspozycji.

Chciałam przywrócić dawny blask, temu miejscu, dla swoich dzieci, ale co zrobić, gdy nie masz dużo pieniędzy i nie stać cię na wynajęcie fachowców…?

Oczywiście najłatwiej jest się nauczyć i kupić wszystko, co potrzebne i działać tego samodzielnie.

Tak też zrobiłam. Obejrzałam dziesiątki filmów instruktażowych na You Tube, przeczytałam setki wątków na różnych forach, aż w końcu trafiłam na pewną grupę na Facebooku tylko dla kobiet, gdzie kobiety same budowały i remontowały domy. Ogrom wiedzy i wsparcia, które tam znalazłam, utwierdziły mnie w przekonaniu, że skoro one mogą, to ja też dam radę

Zaczęłam od drobnych napraw, jak dokręcenie listwy czy przybicie deski. Początkowo były to tylko błahe sprawy, ale z każdą „błahostką” zdobywałam coraz większe umiejętności. Z biegiem czasu zrozumiałam, że potrzebuje więcej narzędzi i sprzętów do bardziej zaawansowanych prac. Byłam skupiona na doskonaleniu swoich umiejętności, więc zaczęłam inwestować w nowy sprzęt i wyposażenie. Każdy element pracy nad domem dawał mi satysfakcję i wiarę w siebie. Krok po kroku, pomału realizowałam swój plan; odwieszane sufity, gładzie na ścianach, układanie paneli…

Kiedy doszłam do etapu remontu kuchni i łazienki, wiedziałam, że to nie są tylko małe poprawki. Prace te wymagały dokładności i precyzji, a także nauki wielu nowych umiejętności. Trochę się bałam, nawet bardziej niż trochę, jednak dzięki determinacji i ciężkiej pracy, udało mi się zakończyć także ten etap sukcesemByłam z siebie niezmiernie dumna. Patrzyłam na efekt końcowy, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. DAŁAM RADE!!!

Gdy wszystkie prace były na ukończeniu, w domu pojawił się mój brat, poinformował nas, że rozwodzi się z żoną i planuje tu zamieszkać. Nie miałam nic przeciwko, dom był spory, a po remoncie jakby jeszcze więcej miejsca się zrobiło.

Brat był pod wrażeniem zmian jakie nastąpiły. Wszystko mu się podobało, był w szoku, że tyle dało się wykrzesać z tej rozpadającej się chałupy.

Lecz gdy dowiedział się, że to wszystko moja zasługa, zaczął chodzić i szukać niedociągnięć, mówiąc, że „baby nie nadają się do remontów”.  Początkowo byłam zła na brata. Zamiast mi pogratulować, pochwalić, zaczął krytykować i wytykać błędy. Nie jestem fachowcem, jestem kobietą, która bez zielonego pojęcia, dokonała rzeczy, która wydawała się niewykonalna. A później zrozumiałam, że przemawia przez niego zazdrość i zagrożone męskie ego.

I już żadne jego słowo nie było w stanie mnie urazić ani odebrać mi satysfakcji.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *