Z mężem nie widzieliśmy świata poza naszym synem. Otrzymywał od nas wszystko to, co najlepsze, mimo że nie byliśmy bogatymi ludźmi. Naprawdę chcieliśmy, żeby coś osiągnął w życiu i wydostał się z tej zapyziałej, zapomnianej przez Boga wsi. Opłacaliśmy mu najlepszych korepetytorów, płaciliśmy także za różne kursy i kółka zainteresowań. Ogólnie robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby miał w życiu potem lepszy start.
Dzięki naszym staraniom udało mu się dostać na studia do Warszawy na prestiżowy kierunek, jakim jest prawo. Musieliśmy oszczędzać na wszystkim, aby móc zapłacić za jego stancję oraz materiały potrzebne do nauki. Byliśmy gotowi na każde poświęcenie dla naszego jedynego dziecka. Naprawdę chcieliśmy, aby nasz chłopiec był szczęśliwy i miał lepsze życie, niż my.
Podczas studiów poznał młodą kobietę, która pochodzi z zamożnej rodziny. Nie ingerowaliśmy w ich związek, ponieważ syn jest już dorosły, więc może samodzielnie podejmować takie decyzje. Spotykali się i snuli już jakieś plany na przyszłość, ale mój syn w tych planach nas nie uwzględniał. Wszyscy czekaliśmy na jakieś wieści od niego, ale gdy tylko zaczynaliśmy rozmawiać o zaręczynach czy ślubie, nasz syn natychmiast zmieniał temat rozmowy. Wszystkie nasze pytania pozostawały bez odpowiedzi. Myśleliśmy, że może coś im się do końca nie układa, skoro nie chce o tym rozmawiać, więc potem już w ogóle o to nie pytaliśmy.
Postanowiliśmy pewnego dnia zrobić synowi niespodziankę i odwiedzić go w stolicy. Zarezerwowaliśmy sobie miejsca w tanim hostelu, kupiliśmy bilety i pojechaliśmy do naszego ukochanego synka. Kiedy przyjechaliśmy, mój syn był wówczas w pracy. Przywitała nas właścicielka mieszkania, którą była bardzo miła i dobrze wychowana, młoda kobieta. Zaprosiła nas do środka, nakarmiła i wskazała pokój, w którym możemy zostawić rzeczy.
Kiedy weszliśmy do salonu, oniemieliśmy – na ścianie wisiało zdjęcie ślubne naszego syna. Poczuliśmy się nieswojo. Okazało się, że ślub miał już miejsce, a nas tam po prostu nie było. W tym momencie do pokoju weszła nasza synowa i zauważył oburzenie, które najwyraźniej mieliśmy wymalowane na twarzach.
– Ale podobno Wy sami nie chcieliście przyjechać! – powiedziała.
Jak się okazało, mój syn wstydził się nas i postanowił nie zapraszać na swój ślub. Powiedział żonie, że nie możemy przyjechać. Ogólnie rzecz biorąc, nie chciał, aby rodzina ze wsi zepsuła mu tak ważny dzień. Szkoda!
Jak mamy teraz żyć? Robiliśmy zawsze wszystko, co w naszej mocy, aby kiedyś mógł odnieść sukces. A co otrzymaliśmy w zamian? Okazuje się, że nawet synowa chciała nas poznać i nalegała na naszą obecność w tym dniu, ale syn zrobił, co chciał… Postanowiliśmy wrócić do domu, nie czekając na syna. Nie mieliśmy siły nawet z nią rozmawiać, zresztą, co tutaj tłumaczyć, wszystko jest już jasne.