Wyszłam za mąż jako bardzo młoda dziewczyna, wszyscy przyjaciele odradzali mi to, twierdząc, że Marek nie nadaje się na męża. Słyszałam, że to kobieciarz i alkoholik, ale prawda była taka, że to dobry, miły człowiek, który czasem lubił wypić. Młodość rządzi się swoimi prawami. Dla mnie najważniejsze było, że o mnie dbał, poza tym czułam jakbym złapała za nogi samego Pana Boga! Marek był marzeniem wielu moich koleżanek, a ja to tylko przeciętnej urody dziewczyna. Zawsze miałam kompleksy, ale podobały mi się moje długie rzęsy i płaski brzuch. Pamiętam jak w początkowym okresie naszego związku Marek przyjeżdżał po mnie na uczelnię z bukietem kwiatów lub pudełkiem czekoladek i te zazdrosne spojrzenia innych kobiet. Każde nasze spotkanie było jak w bajce, Marek nosił mnie na rękach i zasypywał komplementami, a prezenty dostawałam nawet bez okazji. Trzeba przyznać, że miał gest, ale stać go było, był wtedy kierownikiem w firmie motoryzacyjnej, w dodatku ulubieńcem prezesa, który lubił go doceniać premiami.
Przyszedł dzień, kiedy chciałam przedstawić Marka moim rodzicom. Pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu na obiad i było całkiem swobodnie, jednak widziałam surową minę mojego taty, a mama podeszła do mnie i dyskretnie szepnęła, że nie spodobał im się ten mój narzeczony. Twierdziła, że boje od niego jakaś negatywna energia i coś jest z nim nie tak. Prosiła, żebym przemyślała czy na pewno chcę za niego wychodzić. Uśmiechnęłam się do matki i nic nie powiedziałam, bo znałam Marka i czułam, że to najlepszy facet, jakiego mogłabym sobie wymarzyć. No i zostałam jego żoną… mieliśmy zamieszkać w jego mieszkaniu, ale w wyniku niespodziewanej konieczności wyremontowania łazienki, która została zniszczona przez pękniętą rurę, wylądowaliśmy w domu teściowej. Ta kobieta ewidentnie coś do mnie miała, ciągle dawała mi do zrozumienia, że nic nie umiem i jestem do niczego. Zaciskałam zęby i powtarzałam sobie, że to chwilowa sytuacja i niedługo się od niej wyniesiemy.
Po kilku dniach zniknęły pieniądze z naszego wesela, zaalarmowałam Marka, że ktoś się włamał i nas okradł i chciałam dzwonić na policję, ale mąż uspokoił mnie i powiedział, że wszystko załatwi sam. No i załatwił – przy obiedzie zapytał własną matkę czy wie, gdzie podziały się nasze pieniądze, a ona tylko wzruszyła ramionami i odparła, że nikt w jej domu nie będzie robił z niej złodzieja. Jednak nie potrafiła spojrzeć w oczy synowi ani mi. Marek wstał od stołu i kazał mi pakować rzeczy, jeszcze tego dnia pojechaliśmy do hotelu, gdzie spędziliśmy resztę dni do końca remontu mieszkania. Mąż opowiedział mi o zwyczajach swojej matki, która ponad wszystko kochała pieniądze. Nigdy nie dała mu ani grosza kieszonkowego, żałowała nawet własnej mamie na leki, zawsze się za nią wstydził.
Wkrótce po tym jak wprowadziliśmy się do mieszkania, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Gdy urodził się nasz syn, zauważyłam, że Marek odsunął się ode mnie – nie chciał mnie przytulać, przychodził do łóżka kiedy już spałam i zaczął wracać do domu pijany. Nie chciał powiedzieć co się dzieje, ale mogłam się tylko domyślać… czułam od niego nie tylko alkohol, ale również damskie perfumy. Nie miałam możliwości go śledzić, nasz syn wysysał ze mnie całą energię, nawet gdybym chciała, to nie miałam czasu na takie rzeczy. Od dwóch miesięcy nie zadbałam o siebie, bo mały ciągle płakał albo był głodny, a kiedy spał, starałam się ugotować obiad i posprzątać dom. Marka wiecznie nie było, rodzice mieszkali daleko, a teściowej nie miałam zamiaru prosić o pomoc. Stało się tak, że pewnego dnia teściowa przyszła nieproszona, jakby czytała mi w myślach – wcale by mnie to nie zdziwiło, bo prawdziwa z niej wiedźma!
Postanowiłam skorzystać z jej obecności i zaczęłam pakować walizki, już nie mogłam dłużej wytrzymać takiej zniewagi ze strony Marka, miał gdzieś, że urodził mu się syn, nie poświęcił mu ani chwili, a mały miał za kilka dni skończyć trzy miesiące. Teściowa uśpiła wnuka i weszła sprawdzić co robię, spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, więc wyjaśniłam jej co jej powodem mojej wyprowadzki. Nie była zaskoczona, przyznała, że właśnie w tej sprawie przyszła, bo doszły ją słuchy o niegodnym zachowaniu syna. Stwierdziła, że zna go jak nikt inny i musiała zobaczyć co się dzieje w domu, żeby zweryfikować co się dzieje z synową. Potem mną potrząsnęła i powiedziała, że sama do tego doprowadziłam, bo nie umiem utrzymać męża w domu. Byłam w szoku, jak śmiała oskarżać mnie o zdrady męża.
Kazałam jej się wynosić, ale ona była nieustępliwa, wytykała mi moje niedbalstwo, brak makijażu, tłuste włosy, zbędne kilogramy po ciąży… Przypomniała mi, że nie jestem już osobą, w której zakochał się Marek. Spojrzałam w lustro i przyznałam jej rację. Obiecała zająć się wnukiem cały dzień, wysłała mnie do swojej fryzjerki, a później pozwoliła mi spać do wieczora. Następnego dnia załatwiła mi wizytę u kosmetyczki, a podczas mojej nieobecności ugotowała obiad i z grubsza uprzątnęła mieszkanie, jednocześnie świetnie zajmując się moim synkiem. Mówiłam, że to wiedźma! Jak można tyle zrobić w jeden dzień przy dziecku? Kupiła mi też bardzo kobiecą sukienkę i szpilki. Nie wiem czy to też ona załatwiła, ale tego dnia Marek wrócił wcześniej, w dodatku trzeźwy. Przywitałam go odmieniona, z nową fryzurą i w seksownej kreacji. Zjedliśmy razem obiad, a w nocy czułam się jak za czasów narzeczeństwa. Do naszego związku wróciła namiętność, Marek znowu za mną szalał i zaczął być nawet o mnie zazdrosny. I najważniejsze – wreszcie był tatą, jakiego chciałam w nim widzieć.