Wjeżdżając na działkę, Andrzej zauważył, że brama sąsiadów jest otwarta.
Andrzej, Dagmara i ich córka Julia byli w drodze na działkę, gdzie był ich domek letniskowy i sad. Jak zwykle Andrzej źle mówił o swojej żonie. Jaka z niej bałaganiara, roztrzepana i w ogóle do niczego się nie nadaje. Ona jednak milczała i nic nie mówiła. Wolała nie wdawać się w kłótnię. Wiedziała, że mąż ma dużo stresu w pracy i tak odreagowuje. Zarabiał, bardzo dobrze, ale przenosił problemy z pracy do domu.
Julia była córeczką tatusia. Nie rozumiała i nie wspierała swojej matki. Miała 15 lat, ciągle patrzyła w swój telefon i z nikim nie rozmawiała. Kiedy dotarli na działkę, Andrzej zauważył, że brama od strony sąsiadów jest otwarta. Zawsze mówił żonie, żeby zamykała bramę, ale Dagmara upierała się, że lubi rozmawiać z sąsiadami i nie chciała zamykać bramy. Andrzej poszedł na podwórko sąsiadów i zapukał do drzwi, ale nikogo nie było w domu. Nagle usłyszał szelest z opuszczonego budynku po drugiej stronie drogi.
Poszedł tam, otworzył drzwi i zobaczył bezdomnego. Zapytał go, co tu robi, a mężczyzna odpowiedział:
–Andrzej, to ja, twój brat.
Wtedy Andrzej rozpoznał swojego brata, który wiele lat temu wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. W dzieciństwie Andrzej bardzo się cieszył, że Jan opuścił dom. Rodzice szukali go, ale nie znaleźli. Wtedy cała uwaga rodziców skupiła się na nim. Następnie dostał się na uniwersytet na najbardziej prestiżowy wydział. Po ukończeniu studiów dostał dobrą pracę. Gdy rodzice zmarli odziedziczył wszystko, a jego brat nie dostał nic. A teraz bał się, że brat poprosi go o połowę spadku. Nie wiedział, co zrobić z bratem. Jan zaproponował, że będzie pomagał w sadzie i może porobić remonty, byleby tylko miał gdzie mieszkać.
Wtedy Andrzej powiedział mu, że może chwilowo zamieszkać w szopie, póki jest jeszcze ciepło. Chciał, aby jego brat zniknął tak, jak zrobił to wiele lat temu. Przyniósł Janowi jakieś ubrania, ten się umył i dołączył do kolacji. Jego żona i córka były zaskoczone widokiem swojego nowego krewnego. Julia poszła na górę do swojego pokoju, nie jedząc kolacji, a Dagmara nie wiedziała, co powiedzieć i komu wierzyć, ale skoro Andrzej powiedziała, że to jego zaginiony brat, to musi być prawda.
Następnego dnia Andrzej powiedział, że musi jechać do miasta w interesach. Julia natychmiast się przygotowała i powiedziała, że nie zostanie na wsi. Andrzej nie wiedział co zrobić z Dagmarą, znów wykrzyczał do niej kilka niemiłych słów i wyjechał do miasta.
Po tygodniu wrócił ponownie, zobaczył, że Jan rzeczywiście wyremontował szklarnię, uporządkował działkę i zaczął dbać o drzewa w sadzie, tak jak mówił. Andrzej nie mógł jednak długo zostać na działce, bo w pracy miał ważne sprawy do załatwienia. Następnego dnia znów wyjechał.
Kilka tygodni później wrócił z córką. Julia poszła na górę do swojego pokoju, a Andrzej patrzyła na Dagmarę i nie rozumiał, co się w niej zmieniło. Ona i Jan rozmawiali i śmiali się. Nie zwrócili uwagi na Andrzeja. Mąż Dagmary powiedziała jej, żeby spakowała swoje rzeczy, bo jest jesień i trzeba wracać do domu. Żona powiedziała, że wróci do miasta tylko po to, by wystąpić o rozwód. Powiedziała, że z Janem żyje jej się dobrze i chciała rozwieść się z mężem. Spojrzał na nich gniewnie, wziął córkę i wyszedł.
Dagmara i Jan przyjechali do miasta, żeby kobieta zabrała swoje rzeczy z domu, ale Andrzej zmienił zamki w drzwiach i nie mogła dostać się do mieszkania. Poszła więc do domu matki i przedstawiła Jana swoim rodzicom. Później złożyła pozew o rozwód. Kolega Jana z klasy był prawnikiem i pomógł im przy rozwodzie. W rezultacie Dagmara otrzymała pieniądze z tytułu podziału wspólnie nabytego majątku. Ona i Jan przeprowadzili się, by zamieszkać na wsi w domku, gdzie się poznali.