Sławek wrócił do domu ze sklepu, do którego chodził z żoną. Nie zdążyli jeszcze wypakować zakupów, gdy zadzwonił telefon.
– Kochanie, lepiej nie odbieraj. Potem powiesz, że, nie słyszałeś.
– Wiesz, ona zna czas mojego przyjazdu do domu co do minuty, potem będzie się awanturować.
Sławek odebrał więc telefon.
– Synu, co to ma znaczyć? Nie chcesz ze mną rozmawiać? Już dawno powinieneś wrócić do domu.
– Mamo, byłem w sklepie po pracy. Pójdę teraz szybko pod prysznic, coś przekąszę i zadzwonię do Ciebie, zgadzasz się?
– Och, co Ty tam w ogóle jesz? Jakieś śmieciowe jedzenie. Już dawno powinieneś zostawić tę swoją żonę, kompletnie nie potrafi gotować. Zresztą, zaraz przyjdę i przyniosę Ci coś pysznego – kobieta odłożyła słuchawkę.
Sławek opadł na krzesło, miał już po prostu dość. Skończył trzydzieści lat, był w stanie zdobyć dwa wyższe wykształcenia, nauczyła się języka obcego, podjął pracę, ożenił się, a matka wciąż go poucza i nadal uważa za bezwartościowego i nieudolnego syna. Przez całe życie matka go nie docenia. Cały czas mówi, że nic sobą nie reprezentuje, tak jak i jego żona. Tylko ona jest najwspanialsza.
Minęło dwadzieścia minut, a matka wpadła do mieszkania. Cała radosna, miała w rękach torbę z zakupami. Wręczyła ją synowej, a potem poszła do kuchni. Sławek miał psa, którego bardzo kochał i uczył go różnych sztuczek.
– Boże, jakiego masz głupiego psa, jest taki jak Ty. No cóż, zwierzęta są podobne do swoich właścicieli. Dlaczego tutaj jest tak brudno? Podłogi nieumyte, rzeczy porozwalane, ciuchy czekają na prasowanie. Nie umiecie zadbać o porządek?
– Żona Sławka miała już tego dość i zaczęła mówić:
– Sprzątaliśmy tu wczoraj, a rzeczy dopiero co przynieśliśmy z balkonu.
Teściowa nie zwracała uwagi na słowa synowej.
– Jestem już na emeryturze, a jedzenie jest drogie. Ile jeszcze mam Cię karmić? Już nawet pomidory są bardzo drogie, a ziemniaki jak podrożały!
– Mamo – prawie już na skraju wytrzymałości powiedział Sławek -sama zdecydowałaś, że zrobisz to jedzenie, my Cię o to nie prosiliśmy i niczego nie potrzebujemy. Sami dużo i dobrze gotujemy, a Twoje jedzenie jest dla nas zbyt tłuste, nie musisz nic więcej przynosić.
– Niewdzięczni! Wiedziałam, że niczego nie docenisz – z tymi słowami matka wyszła z mieszkania.
– Jestem nią już zmęczony, rujnuje nam życie.
Żona objęła Sławka i zaczęła go uspokajać. Cóż można zrobić, matka to matka.