Moją żonę, Dagnę, poznałem na studiach. Jestem zwykłym chłopakiem z małej wioski, a ona to miastowa dziewczyna z dziada pradziada, byłem zaskoczony, kiedy zaczęła ze mną flirtować. Myślałem, że to jakieś żarty, ale jak widać nie, bo jesteśmy szczęśliwym i zgodnym małżeństwem. Oboje jesteśmy jedynakami, a nasi rodzice zaakceptowali każdego z nas jak swoje własne dziecko. Moja mama zawsze była oszczędna, ale przez ostatnie kilka lat, kiedy nie mieszkamy razem, zaczęła być wręcz skąpa i to na własną szkodę. Po ślubie zamieszkaliśmy w kawalerce, którą podarowali nam rodzice Dagny, a moi staruszkowie nie chcieli być gorsi i po urodzeniu naszego synka, podarowali nam wszystkie oszczędności swojego życia, byśmy mogli kupić sobie własne, większe mieszkanie. Dołożyliśmy to, co udało nam się oszczędzić przez dwa lata małżeństwa i kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie.
Teraz nie bardzo mamy czas, żeby odwiedzać moich rodziców, bo przy Henryku jest strasznie dużo pracy, dopiero uczymy się nim opiekować, więc zaproponowałem, by rodzice nas odwiedzili na kilka dni. Wyjechałem po nich na dworzec, a gdy w mieszkaniu pomagałem im ściągnąć kurtki, zauważyłem, że tata chodzi w starym dziurawym swetrze, a mama ma podartą podszewkę płaszcza i zniszczone buty. Zrobiło mi się przykro, ale potem pomyślałem, że wcale nie musieli zakładać najlepszych ubrań, by mnie odwiedzić, przy dziecku wszystko mogłoby się pobrudzić. Nie skomentowałem więc tego i oprowadziłem ich po mieszkaniu.
Bardzo cieszyli się, że mogli odwiedzić wnuka i spędzić z nami tydzień, podczas tego czasu wiele nam pomagali. Jednego dnia mama zaproponowała, że zrobi zakupy i ugotuje nam obiad, żeby Dagna miała więcej czasu dla siebie. Moja mama nie chciała wziąć pieniędzy, które dałem jej na produkty, twierdząc, że już wystarczy jedzenia za darmo i ona sama zapłaci. Wróciła ze sklepu, ugotowała obiad i kiedy mieliśmy siadać do stołu poczułem dziwny zapach, jednak nie chciałem sprawiać mamie przykrości i zjadłem to, co przygotowała. Dagna zasnęła usypiając Henryka, więc poprosiłem, żebyśmy jej nie budzili i obiecałem, że jej później odgrzeję danie. Po godzinie od obiadu zaczął mnie bardzo boleć żołądek i było mi niedobrze. Później dostałem wysokiej gorączki i tata musiał odwieźć mnie do szpitala. Niestety, zaszkodziło mi jedzenie mamy, mięso które kupiła było nieświeże. Lekarz dziwił się, że tylko ja mam objawy zatrucia, a rodzicom nic nie jest.
Zagadka rozwiązała się, gdy wyszedłem ze szpitala. Moi rodzice są tak oszczędni, że od lat kupują tanie, niskiej jakości produkty, często takie, których termin ważności dobiega końca i spożywają je nawet po upływie tego terminu. Ich żołądki przyzwyczaiły się do takich tortur i po spożyciu nieświeżego mięsa czuli tylko drobny dyskomfort. Zapytałem wówczas czy ta oszczędność wpływa również na to, że chodzą w zniszczonych ubraniach – ze wstydem przyznali mi rację. Rodzice oszczędzali przez długie lata, by móc dać mi pieniądze na mieszkanie, a teraz kontynuują swoje praktyki, by odłożyć coś na starość. Zabrałem ich na zakupy odzieżowe, potem do sklepu, by zrobić zapasy na tydzień i osobiście zawiozłem ich na wieś, by zweryfikować co mają w lodówce. Podziękowałem za ich poświęcenie, poprosiłem, by przestali już oszczędzać kosztem jedzenia i obiecałem, że zajmę się nimi na starość i nie muszą o nic się martwić. Teraz są już spokojni i lepiej się odżywiają, ale ja i tak ich kontroluję co jakiś czas, bo nie chcę, by z powodu zatrucia pokarmowego, mój synek stracił dziadków.