Andrzej i Monika znali się od czasów studiów. Nie byli bliskimi znajomymi, od czasu do czasu ich drogi krzyżowały się na imprezach albo u wspólnych znajomych.
Andrzejowi Monika bardzo się podobała. Długo próbował ją poderwać. Dziewczyna zawsze odpowiadała w ten sam sposób: chce być wolna i nie ma zamiaru obciążać się związkami ani teraz, ani w przyszłości.
Ale tak jakoś wyszło, że zaszła z Andrzejem w ciążę. Dla nich obojga to był szok. Właśnie kończyli studia.
Monika nie miała najmniejszego zamiaru rodzić. Nigdy nie lubiła dzieci, a tym bardziej ich nie planowała. Andrzej błagał ją, żeby wyszła za niego za mąż i urodziła dziecko – ale nie ustąpiła.
Andrzej był zrozpaczony, postanowił powiedzieć o wszystkim matce Moniki. Miał nadzieję, że jej uda się wpłynąć na dziewczynę.
I tak się stało, mama przekonała Monikę do donoszenia ciąży. Ale dziewczyna powiedziała, że nie zamierza wychowywać dziecka i nie będzie tego robić. Pani Helena obiecała, że sama wychowa wnuczka lub wnuczkę.
Wkrótce Monika urodziła śliczną dziewczynkę, Anastazję.
Początkowo wychowywała ją babcia, a później, gdy Andrzej znalazł dobrą pracę, zabrał ją do siebie.
Nigdy nie ożenił się z Moniką.
Po urodzeniu córki wyprowadziła się do innego miasta i nie utrzymywała z nikim kontaktu.
***
Minęło 25 lat. Przez cały ten czas Andrzej wychowywał i pomagał swojej córce jak tylko mógł. Często było mu ciężko, bo był sam. Nigdy się nie ożenił. Cały swój czas i energię poświęcił swojej córce.
Monika nie brała żadnego udziału w wychowaniu córki, nigdy nawet nie zadzwoniła. Ale jej matka pomagała im pod każdym względem. Kiedy Andrzej był w pracy, zabierała wnuczkę do siebie.
Anastazja dorosła, ukończyła szkołę, uniwersytet i poślubiła dobrego mężczyznę.
Miała świetną pracę z wysoką pensją.
Anastazja bezgranicznie kochała swojego ojca i babcię – to była cała jej rodzina. Kiedy się usamodzielniła, mogła im pomagać. Razem z mężem zapewnili ojcu i babci wszystko, czego potrzebowali, niczego im nie brakowało.
Niestety, jakiś czas później babcia zmarła – to była wielka tragedia dla Anastazji. W ostatnich dniach życia spisała testament, w którym jako jedyną spadkobierczynię wskazała ukochaną wnuczkę.
Tak więc dziewczyna stała się właścicielką domu z ogrodem. Ponieważ mieszkała z mężem we własnym domu, poprosiła ojca, żeby tam się wprowadził i zajął się babci ogrodem. Będzie mu wygodniej w domu, niż w mieszkaniu, zawsze będzie mógł spokojnie wyjść na świeże powietrze, usiąść na ławce i powygrzewać się na słońcu. Andrzej się zgodził.
***
Któregoś dnia Andrzej zauważył jakąś kobietę, idącą w kierunku bramy. Myślał, że to listonoszka przyniosła gazety. Podszedł bliżej.
Jakie było jego zdziwienie, kiedy zdał sobie sprawę, że to Monika. Ona również była bardzo zaskoczona, widząc tam swojego byłego chłopaka.
Przyszła do matki, bo nie wiedziała, że nie żyje. Udało im się spokojnie porozmawiać. Andrzej nie miał pretensji do Moniki, już dawno pogodził się z jej decyzją.
Monika planowała ponownie wprowadzić się do matki. Ale teraz, gdy dowiedziała się, że zmarła, poprosiła Andrzeja, żeby wyprowadził się z domu.
Mężczyzna był zszokowany taką zuchwałością. Odmówił i wyjaśnił jej, że Monika już nie ma żadnych praw do domu.
On należy do ich córki, która pozwoliła mu tu mieszkać.
Poprosił Monikę, żeby sobie poszła.
Przez wspólnych znajomych zdobyła jakoś numer Anastazji. Zadzwoniła do niej i zaczęła:
– Witaj, córeczko! Jak się masz?
– Dzień dobry. Kto mówi? Nie znam pani! Po co pani do mnie dzwoni?!
– Córeczko! Jak to? To ja – twoja matka.
– Przepraszam, ale nie mam matki. Zniknęła zaraz po moim urodzeniu.
– Tak się odzywasz do własnej matki? No dobrze, do rzeczy – przyjechałam, żeby zamieszkać w domu mojej matki. Wytłumaczysz mi, o co tam chodzi?
– A, teraz doskonale rozumiem, po co się pani zjawiła. Ale nic tam do pani nie należy. Moja babcia zapisała mi dom, więc proszę nie przeszkadzać mi i mojemu ojcu i proszę zniknąć, tak jak kiedyś. Żegnam!