Kiedy poznałem moją przyszłą żonę, Marzenę, zakochałem się w niej bez reszty. Była niesamowitą kobietą – od początku była dla mnie wsparciem i sprawiała, że czułem się naprawdę męsko. Po pewnym czasie okazało się, że Marzena jest w ciąży, co skłoniło mnie do złożenia jej oświadczyn i wzięcia ślubu. Czułem się szczęśliwy, a dodatkowo miałem wspaniałą teściową, która zawsze stała po mojej stronie. Kiedy miałem pewne oczekiwania wobec Marzeny, teściowa zachęcała ją do ich spełnienia. Nawet gdy czasami byłem zbyt wymagający, teściowa radziła mi spojrzeć na sytuację z innej perspektywy. Przez pewien czas byłem przekonany, że mam wyjątkowe szczęście.
Nie miałem potrzeby uczestniczyć w badaniach ciążowych Marzeny, załatwiała to za mnie zawsze jej mama. Ja spędzałem większość czasu w pracy, by do porodu zarobić jakieś dodatkowe pieniądze w nadgodzinach. Pewnego wieczoru wróciłem z pracy wcześniej i przypadkiem usłyszałem rozmowę między teściową a żoną.
– Mamo, a co jeśli on się dowie? – Spokojnie, niczego się nie dowie, tylko trzymaj język za zębami. Po prostu dziecko urodzi się trochę wcześniej, niż planowaliśmy. Powiedzmy, że u nas w rodzinie to normalne. Gdzie jeszcze znajdziesz takiego faceta? Jest bogaty, kocha cię, trzymaj się go.
Wtedy zatrzasnąłem drzwi za sobą i odjechałem do mojej matki. Następnego dnia dostałem telefon od teściowej.
– Karol, Marzena rodzi. Przyjedź szybko.
Nie zdawała sobie sprawy, że już wszystko wiem. Przyjechałem, odebrałem żonę i zawiozłem ją do domu. Nie mogłem zostawić jej samej, byłem w niej naprawdę zakochany. Z czasem pokochałem także jej córkę – teraz była również moją córką. Przez wszystkie te lata wychowywałem ją tak, jakby była moim własnym dzieckiem. Był tylko jeden drobny problem – ja i Marzena mamy ciemne włosy i oczy, a nasza córka okazała się blondynką o niebieskich oczach.
Kiedyś teściowa wspomniała, że potrzebujemy drugiego dziecka. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że już wszystko wiem. Postanowiła zatrzymać mnie przy swojej córce, więc niedługo potem urodził się nasz syn. Teraz mam dwójkę dzieci. Kocham ich oboje tak samo, kocham też moją żonę. Jednak istnieje jedno małe ale – Marzena nigdy mi się nie przyznała do swojego kłamstwa. Widocznie jest pełna wątpliwości co do mnie i obawia się, że ją opuszczę, gdy poznam prawdę. To jest to, co mnie najbardziej martwi.