Już od dłuższego czasu nie potrafię rozwikłać tego problemu, który niepokoi mnie i wprawia w rozterki. Zdecydowałem się napisać do Was, abyście wystrzegali się tych samych błędów, które popełniłem. Wszystko zaczęło się parę lat temu, kiedy to mój syn ogłosił, że chce się ożenić. Nigdy nie omówił tego ze mną, po prostu przyprowadził dziewczynę do domu i poinformował, że to jego narzeczona. Pierwsze wrażenie odnośnie panny młodej było negatywne, była niezwykle zarozumiała, prawie w ogóle ze mną nie rozmawiała. Dostrzegłem również, że mój syn zaczął się zmieniać na gorsze, tracił szacunek dla mnie, a po ślubie jego stosunek do mnie zupełnie się ochłodził.
Wszystko zaczęło się od wielkiej uroczystości weselnej, na którą wydałem niemal całe oszczędności. Moja żona od dawna już nie żyje, zostałem sam, więc zaproponowałem, by Antek z Iwoną zamieszkali ze mną, a potem, gdy przyjdzie czas na znalezienie własnego mieszkania, odejdą. Nie zdołali jednak u mnie długo pozostać, przeprowadzili się do wynajętego mieszkania po zaledwie miesiącu. Iwona powiedziała mi, że nie chce mieszkać ze mną, mimo że zawsze starałem się pomagać im w każdy możliwy sposób.
Po upływie roku zaczęli sugerować, że chcieliby założyć rodzinę, jednak brakuje im własnego miejsca do życia. Jestem już w podeszłym wieku, ale zawsze starałem się odkładać pewne sumy pieniędzy z emerytury dla jedynego syna. Byłem także wyjątkowo spragniony wnuków, tęskniłem za dziecięcymi głosami we własnym, pustym domu.
Nagle zwykłe informacje o założeniu rodziny przerodziły się w naciski na moją osobę. Syn wraz z żoną zaczęli naciskać na mnie, abym sprzedał działkę z domkiem letniskowym, twierdząc, że pieniądze, które otrzymam z tej sprzedaży, pozwolą im na zakup nowego mieszkania. Nasza działka była naprawdę wyjątkowa – otoczona lasem i rzeką. Spędzałem tam letnie miesiące, wspominając piękne chwile, które przeżyłem z moją ukochaną i synem. Miałem tam trochę znajomych i bardzo czekałem na czerwiec, z nadzieją, że spotkam ich wszystkich w komplecie.
Nigdy wcześniej nie myślałem o sprzedaży tej działki, to była jedyna rzecz, która pozostała mi po żonie. Jednak Iwona przekonała mnie, że potrzebuje miejsca dla przyszłego potomstwa, a teraz nie stać ich na kredyt. To wywołało pewien konflikt między nami i przez cały miesiąc praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy.
Przemyślałem tę decyzję wiele razy, nie raz płakałem z żalu, ale w końcu podjąłem decyzję – sprzedam, niech młodsze pokolenie ma wygodniej. Antek z żoną przyjechali zaraz, jak tylko dowiedzieli się, że zgodziłem się na tę sprzedaż. W ten dzień Iwona zachowywała się wyjątkowo uprzejmie wobec mnie, a mój syn rozmawiał ze mną jak za dawnych czasów. Kupca znalazłem szybko, a pieniądze ze sprzedaży działki od razu przekazałem Antkowi. Mieszkanie kupili miesiąc później, jednak na parapetówkę nie zostałem zaproszony. Rzadko odbierają moje telefony, unikają kontaktu, a kiedy pytam o wnuki, Iwona jedynie się uśmiecha i mówi, że jest jeszcze na to za młoda i chce żyć dla siebie.
Teraz jestem sam, bez działki, rodziny i wnuków. Co pozostaje mi do zrobienia? Jak mam podtrzymać kontakt z synem? Co byście doradzili w takiej sytuacji?