Od przygotowań do ślubu nie przepadam za teściową. Nie chodzi o to, że się wtrącała czy coś narzucała. Byłam jej obojętna, ale jedna sytuacja sprzed ślubu sprawiła, że przestałam z nią rozmawiać. Wspomniana sytuacja miał miejsce miesiąc przed naszym ślubem. Sprawa polegała na tym, że w przygotowaniach do ślubu zajęliśmy się wszystkim, poza suknią, bo suknię zostawiliśmy na później.
Znaleźliśmy ładną restaurację, sporządziliśmy listę gości i nawet zająłem się projektem tortu. Tylko o sukni zupełnie zapomniałam. Mój wówczas jeszcze narzeczony przypomniał mi o niej i wspomniał, że jego matka właśnie pracuje w sklepie z sukienkami i sama je szyje. Pomyśleliśmy, że to dobry pomysł, żeby poprosić ją o pomoc w wyborze sukni lub uszyć ją od podstaw. Tylko ona miała na mój temat inne zdanie.
Gdy opowiedzieliśmy o naszych planach, teściowa krótko i jasno odmówiła nam pomocy. Gdy zapytaliśmy ją, dlaczego, powiedziała, że z uwagi na moje rozmiary lepiej mi będzie w czymś wygodnym i rozciągliwym na ślubie, bo inaczej coś mi się może podrzeć. A ja przecież nie jestem taka gruba, w niektórych miejscach po prostu mam troszkę tłuszczu i to wszystko. Rozmiar 42 to jeszcze nie tragedia. Po tym nie rozmawiałam z nią nigdy więcej i nie zamierzam.