Nie rozumiałam niczego, dopóki nagle na rodzinnym spotkaniu z matką przyszłej synowej nie usłyszałam, że pewnie nie chcę puścić syna do ołtarza z jej córką, jak każda matka mężczyzny. I wtedy wszystkie kawałki układanki zaczęły się układać. Zaczęłam analizować zachowanie mojej przyszłej synowej i jej matki. Pewnego dnia nie mogłam już się powstrzymać i wyrzuciłam wszystko synowi. Nie miałam nic do stracenia.
Nie mam już sił, żeby to wszystko rozważać. Nie wiem, czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie przez mojego syna Krzysztofa. Wychowałam go sama, a nasza relacja była jak najbardziej w porządku. Zawsze mówiłam, że nie mogłabym żyć na tym świecie bez niego, bo rozumieliśmy się nawet bez słów. Wychowałam Krzysztofa na niezależnego, aktywnego młodego człowieka, nigdy nie miałam do niego zastrzeżeń, a kiedy decydował się na krok w kierunku życia małżeńskiego, radził się mnie.
Przyjęłam Monikę z otwartym sercem. Spotykali się jeszcze za czasów szkoły, Monika pochodziła z dobrej rodziny – matka lekarka, ojciec niestety odszedł wcześnie. Pokochałam ją jak własną córkę. A kiedy tylko Krzysztof się ożenił, to jakby go podmienili. Zaczął być wobec mnie opryskliwy, przypominać jakieś sytuacje z przeszłości, a ja stopniowo przestawałam cokolwiek rozumieć, wszystko się odwracało do góry nogami i nasza relacja się zmieniła na gorsze.
Czy muszę mówić, jak trudne to wszystko było dla mnie? Próbowałam z nim rozmawiać, spotykać się na osobności, wyjaśniać, ale to nic nie pomagało. Wyglądało na to, jakby mój syn okazywał mi łaskę, gdy spędzał ze mną godzinę przy filiżance kawy, ale i tak byłam za to wdzięczna. Starałam się uśmiechać, nie poruszać trudnych tematów, ale czasami Krzysztof sam zaczynał oskarżać mnie o jakieś swoje problemy, które niby wynikały z mojego złego traktowania go w dzieciństwie.
Tak, przelałam wiele łez, nic nie rozumiałam, dopóki nagle na jednym rodzinnym spotkaniu z przyszłą teściową syna nie usłyszałam, że pewnie nie chciałam go puścić przed ołtarz, jak każda matka w przypadku ukochanego syna. Dopiero sporo później okazało się, że ta kobieta miała ogromne problemy z własną teściową, która jej nie znosiła.
Nagle, po tym spotkaniu, przewartościowałam poglądy i uważnie analizowałam słowa przyszłej synowej, na które wcześniej próbowałam przymykać oczy. Przeanalizowałam też zachowanie jej matki w mojej obecności… zrozumiałam, że obie odegrały i nadal odgrywają dużą rolę w odsunięciu Krzysztofa ode mnie.
Zrozumiałam to i było mi odrobinę łatwiej. Oczywiście jest mi bardzo przykro, że mój syn się ode mnie odwrócił, ale wiem, że nie była to jego własna decyzja. Teraz praktycznie nie rozmawiamy, czasem dostaję od niego SMS-y, ale to wszystko. To smutne, ale uspokoiłam się i powiedziałam mu, co miałam do powiedzenia. Nie wiem, czy zrobiłam to dobrze, ale wychowałam go na niezależnego, silnego, dobrego człowieka, a on dorósł i przekształcił się w kogoś innego. Nie naciskam już, nie dzwonię.