Mężczyzna odszedł, gdy miałam zaledwie 25 lat. Zostałam bez pieniędzy i z małym dzieckiem na rękach. Duszną atmosferę postanowiłam zostawić za sobą, uciekając do rodziców, ale ostatecznie to zupełnie inna osoba mnie uzdrowiła.
Zatrudniłam się w kawiarni, bo musiałam wyżywić moje maleństwo. Chłopak z pracy zaczął mnie odprowadzać do domu. Nie podobał mi się, czułam, że to nie jest „TA” osoba, ale jego uwaga przypomniała mi, że jestem młoda i atrakcyjna i mogę się podobać mężczyznom.
Choć z nim nic nie wyszło, pozostaliśmy przyjaciółmi. Od tamtej pory minęło wiele lat, ożenił się i ma dzieci.
Niedawno przypomniałam sobie o moim dawno zapomnianym marzeniu – zostać asystentką notariusza. Udało mi się to zrealizować i teraz jestem spełniona. W wieku 35 lat kupiłam działkę poza miastem, a dzisiaj mieszkam w własnym domu.
Osiągnęłam to, czego chciałam. Patrzę na innych i nie rozumiem, co ich powstrzymuje. Dlaczego ludzie nie idą do przodu? Dlaczego nie osiągają swoich celów?