Jestem Andrzej, 65-latek, który spędził większość życia w małej wiosce w Karpatach. To miejsce, gdzie korzenie mojej rodziny sięgają wielu pokoleń wstecz, ma dla mnie szczególną wartość. W młodości podróżowałem po różnych zakątkach Polski oraz poza jej granicami, ale zawsze wiedziałem, że wrócę tu, do miejsca, które uważam za najpiękniejsze na świecie.
Z Marysią poznaliśmy się w dzieciństwie – uczyliśmy się w jednej klasie przez większość szkolnych lat. Zakochaliśmy się w sobie mając zaledwie 15 lat i oboje byliśmy zdecydowani spędzić życie razem, i tak też się stało. Po ślubie zamieszkaliśmy w domu mojej matki, który stał na wzgórzu, niedaleko od centrum wsi.
Z Marysią wychowaliśmy troje dzieci, które obecnie mają swoje rodziny i mamy sześcioro wnucząt. Kiedy dzieci były jeszcze w wieku szkolnym, udało nam się zakupić kawałek ziemi i zbudować własny dom. To był krok w kierunku realizacji naszych marzeń. Dom stanął przy dolinie, z widokiem na całą wioskę i okoliczne góry. Każdego dnia wstając rano, ten cudowny krajobraz odbierał mi mowę i dawał energię do życia.
Niestety, z biegiem lat zaczęły się komplikacje. Nasze dzieci dorosły i wyprowadziły się do swoich własnych domów w innych miastach, a Marysia zaczęła narzekać na brak perspektyw i monotonię życia w wiosce. Czuła, że życie jej umyka i zarzucała mi, że nie zabrałem jej i dzieci do „lepszego” miejsca na świecie. Te konflikty stały się nie do zniesienia i w pewnym momencie podjąłem decyzję o powrocie do domu mojej matki na wzgórzu.
Ostatnio w naszej wsi pojawiły się rodziny z różnych części Ukrainy, uciekające przed niebezpieczeństwem w ich kraju. Przyjąłem więc do siebie rodzinę – kobietę z czwórką dzieci. Cała rodzina zachwycała się pięknem miejsca, w którym przyszło im mieszkać i doceniali każdą chwilę spędzoną tu. Okazało się, że Oksana jest bardzo podobna do mnie i od pierwszej chwili świetnie nam się ze sobą rozmawiało. Z czasem zakochałem się w niej i teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej. Chciałem zrobić wszystko po kolei – rozwieść się z żoną i dopiero wtedy zacząć układać sobie życie z Oksaną, ale Marysia nie chce się rozwieść i żąda, żebym wrócił.
Nie mam zamiaru wracać. Jestem teraz szczęśliwy, znów mam sens w życiu. Przekazałem jej wszystko co mogłem – dom, nowszy samochód. Chciałbym tylko, żeby nas zostawiła w spokoju i zgodziła się na rozwód. Ale jak ją do tego przekonać? Nasze dzieci są po mojej stronie. Mógłbym po prostu żyć z nową rodziną i tyle, ale to byłby grzech – mając oficjalną żonę, żyć z inną kobietą. Co robić? Proszę o radę.
W moim życiu nigdy nie było łatwo, ale trudności, które teraz przeżywam, są szczególnie skomplikowane. W takich chwilach cenię sobie wspomnienia o pięknych momentach, które spędziłem w tej wiosce i z rodziną. Wtedy wszystko wydawało się łatwiejsze. One dają mi nadzieję, że uda mi się znaleźć rozwiązanie, które zadowoli wszystkich, choć teraz wydaje się to niemożliwe. Ale jak mawiają w naszej wiosce, „góry nie są tak wysokie, jak się wydają, kiedy masz przy sobie ludzi, którzy dotrzymują Ci towarzystwa na szlaku.” Mam nadzieję, że to prawda.