Mój ojciec ma już ponad siedemdziesiąt lat, wychowywałem się tylko z nim. Mama opuściła nas, kiedy byłem dzieckiem i zamieszkała z innym mężczyzną. Tata nie pozostał jej dłużny i szybko sprowadził do domu młodą kobietę z kilka lat młodszym ode mnie synem.
Rodzice ustalili, że będę naprzemiennie spędzał czas z jednym i z drugim. I tak przez dwa tygodnie mieszkałem z nową rodziną mamy, a przez kolejne dwa w rodzinnym domu.
Ojczym był dla mnie dobry, nie okazywał mi uczuć, ale o wszystko dbał i podawał pomocną dłoń w razie potrzeby. Za to przybrany brat, który mieszkał u ojca, wyprawiał mi w domu piekło. Kradł moje rzeczy, niszczył ubrania, chował zeszyty do szkoły. Ile przez niego wycierpiałem, wiem tylko ja.
Mówiłem o wszystkim ojcu, ale na nic się to zdawało. On żył pod dyktando swojej nowej kobiety. I choć chciał pomóc i stawić się za mną, to prędzej czy później brał gazetę i zamykał się w pokoju. A z każdą moją skargą, obrywałem jeszcze mocniej.
Całe szczęście przetrwałem tę katorgę. Zacisnąłem zęby i pilne się uczyłem. Dzięki temu dostałem się na politechnikę, a teraz już pracuję nadzorując produkcję. Dorobiłem się już domu i nawet małej działki. Mam też żonę i małą córeczkę. Ale nie to jest ważne… Ojciec jest już w sędziwym wieku, cierpi na miażdżycę i już kilkukrotnie miał zabiegi na serce. Nadal mieszka z moją macochą i przyrodnim synem. A ten mimo dorosłego już wieku ani śni wyprowadzać się z domu. Tak jest mu dobrze – pracuje tylko dorywczo, za nic nie płaci i ma pod nos podstawiane obiady.
Jakiś tydzień temu ojciec zadzwonił i kazał mi pilnie przyjechać. Wziął mnie pod rękę i zaprowadził do pokoju. Okazało się, że postanowił przepisać cały dom i kilka działek mojemu przybranemu bratu. Jak to mówił, mieszkanie jest mu bardziej potrzebne, a ja już się dorobiłem w życiu. Miałem dostać od niego tylko jedną małą działkę przy lesie, gdzie nie ma nawet dostępu do prądu.
Szkoda tylko, że ojciec już zapomniał, kto go za każdym razem odwiedzał w szpitalu albo kupował drogie leki… Nie jestem łakomy pieniędzy, żyję na dobrym poziomie. Ale nie mogę znieść upokorzenia, jakie funduje mi mój własny ojciec.
Skoro tak, niech teraz we wszystkim liczy na wsparcie przybranego syna. Czy tak zachowuje się ojciec, który docenia starania swojego dziecka? Przez całe dzieciństwo byłem gnębiony przez brata, dziękowałem Bogu, że odciąłem się od tego i ułożyłem sobie życie, a ojciec nie ma nawet wyrzutów sumienia, że to on zgotował mi to cierpienie.