Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji, ale wiecie, życie jest nieprzewidywalne. Mam 40 lat i mój mąż odszedł ode mnie do innej kobiety. Wszystko stało się w jednym dniu, tak nagle i nieoczekiwanie.
– Odchodzę do innej – powiedział Wojciech, spiesząc się z pakowaniem torby. – Kocham ją i ona również mnie kocha.
Nie toleruję zdrady i było mi bardzo przykro, bo zawsze myślałam, że mnie to nie spotka. W tym wszystkim mój mąż był do mnie bardzo dobry.
– Mieszkanie zostawiam tobie i dzieciom – powiedział mąż i dał mi klucze.
Odszedł, a ja zaczęłam płakać i wspominać nasze wspólne 20 lat życia. Byliśmy wspaniałą parą, pobraliśmy się jeszcze w czasach studenckich i żyliśmy dobrze. Pracowałam we wsi rodziców mojego męża. Zawsze im pomagałam, więc nie mogę powiedzieć, że było łatwo, ale jakoś sobie radziliśmy. Wychowaliśmy dwóch wspaniałych synów, daliśmy im średnie wykształcenie i myśleliśmy, że wszystko jest w porządku.
Zauważyłam, że mąż zaczął często pić i spóźniać się ze spotkań z przyjaciółmi, ale nie przywiązywałam do tego większej wagi. Wiecie, też nie byłam świętą, więc znosiłam to. Kiedy zauważyłam, że mój mąż zaciągnął kredyty, od razu zrozumiałam, że coś jest nie tak. Domyśliłam się, że utrzymuje inną rodzinę.
Kiedy mąż powiedział mi, że odchodzi, nie mogłam w to uwierzyć. Tak bardzo kochałam go witać z pracy, słuchać o jego codziennych sprawach i starałam się go wspierać. Zaczął zdradzać mnie z kobietą znacznie młodszą ode mnie, więc myślę, że w tym był problem.
Po rozwodzie mąż zabierał naszych synów na weekendy i spędzał z nimi czas. Nie protestowałam, bo uważam, że dzieci mimo naszego rozstania powinny spędzać czas z ojcem. On je utrzymywał i kupował wszystko, co było potrzebne.
Kiedy odbierałam dzieci, pewnego dnia zauważyłam, że mąż bardzo się zmienił. Zaczął się lepiej ubierać, kupił nowy samochód i zmienił image. Zawsze chodził w roboczym ubraniu, a teraz taki elegancki mężczyzna.
Jednak nie żałuję, że się rozeszliśmy. On teraz ma swoje życie, a ja mam swoje. Teraz mam czas dla siebie, chodzę na zabiegi i uczęszczam na fitness. Moi synowie kochają swojego ojca i mnie. Są już dorośli i wszystko zrozumieli. Oczywiście, że trudno bez męskiej pomocy, ale mam dla kogo żyć, więc nie jestem nieszczęśliwa.
Moja historia pokazuje, że nie warto trzymać się niezdrowych związków na siłę. Nie można zatrzymać partnera ani dziećmi, ani pieniędzmi, tylko uczuciami.
Jak myślicie, czy taka opinia jest słuszna?