Rodzice mojego męża mają działkę. Postanowili nam ją oddać, ponieważ nie mieli już siły ani zdrowia, aby dbać o ogród. Teściowa uwielbiała grządki- ogórki, pomidory, jabłka – wszystko to uprawiała, wsadzała w słoiki i rozdawała sąsiadom. A teraz wszystko jest na moich ramionach.
Teraz mamy działkę: jest miejsce do smażenia kiełbasek i odpoczywania w weekend. Był jednak jeden niuans-nie chciałam pracować w ogrodzie, więc postanowiłem zrobić ogród kwiatowy. Zarabiamy wystarczająco dużo, aby kupować artykuły spożywcze na rynku lub w supermarkecie. Całkowicie zrezygnowaliśmy z grządki warzywnej, posadziliśmy tam trawnik i zrobiliśmy duży dziedziniec.
Pewnego razu teściowa przyjechała zobaczyć ogródek, w którym nie zastała warzyw i owoców. Usłyszałam o sobie wówczas tyle różnych słów, że byłam w szoku. Mówiła, że jestem złą gospodynią, nic nie potrafię zrobić, a wręcz wszystko wokół niszczę.
Niedawno pewien mężczyzna odwiedził teściową i zapytał o jej kiszone ogórki. Ona wówczas wyjęła mu słoik suszonych kwiatów i powiedziała, że tyle zostało z jej pysznych ogórków.
A jeszcze dodała, aby zabrał słoik ze sobą i poczęstował żonę i wnuki, ponieważ mnie jest zbyt ciężko dbać o grządki, więc żeby jadł to, co wyhodowałam.
Byłam zszokowana takim zachowaniem teściowej i ciężko było mi nad sobą zapanować. Teściowa wymyśliła jednak, że znów chciałaby mieć działkę dla siebie, ponownie wykopie grządkę i zasadzi warzywa. Nie mam pojęcia co w takiej sytuacji zrobić. Wszystko już zaplanowałam, lecz okazuje się, że zamiast ogrodu i basenu dla dzieci będę mieć grządki…