Mam 53 lata i całe życie mieszkam na wsi. Rzadko wyjeżdżam poza region, nigdy nawet nie byłam w stolicy. Tymczasem pojawiła się okazja do wyjazdu za granicę, ale mąż mi na to nie pozwolił. Nigdy bym się nie spodziewała, że tak się zachowa. Jestem z Markiem od ponad 30 lat. Zawsze byłam dla niego niezawodnym wsparciem; razem zbudowaliśmy dom i razem robiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić sami, by nie wzywać fachowców i oszczędzać pieniądze. Wychowaliśmy dwie córki, które są już zamężne i mieszkają osobno. Razem prowadzimy dom i radzimy sobie całkiem nieźle.
Nigdy nie żyliśmy w luksusach, ale też nie byliśmy biedni. Kiedy sugerowałam, że chciałabym gdzieś odpocząć, mąż od razu twierdził, że to za drogie i mogę pojechać odpocząć chociażby do lasu lub nad pobliskie jezioro. Szkoda mu pieniędzy na paliwo. Tak właśnie żyliśmy – poza pracą nie widzieliśmy w życiu nic więcej.
A teraz moje córki postanowiły pojechać do Turcji. Jest już po sezonie i cena wyjazdu wynosi 1800 zł za osobę dorosłą na tydzień. To naprawdę dobra okazja. Długo się zastanawiałam, bo te pieniądze moglibyśmy spożytkować na inne rzeczy, ale w końcu się zgodziłam.
Pracuję, ale mój mąż zarabia więcej i to on rozporządza naszymi finansami. Nie zgodził się jednak dać mi tych pieniędzy na wyjazd, uznając to za zbędny wydatek. Moje córki były tak zdenerwowane, że zdecydowały się sfinansować mi tę podróż i powiedziały, że nie spodziewały się takiego zachowania po własnym ojcu.
Ja również się nie spodziewałam czegoś takiego po Marku. Czy to chciwość? Zazdrość? Czy może coś innego?