Rozwiodłam się dosyć wcześnie, z wielu różnych powodów, nie wiem sama jak to wszystko tolerowałam. W pierwszym małżeństwie byłam pięć lat, mieszkaliśmy razem, urodziłam dwójkę dzieci. Niestety nie układało nam się, mąż interesował się tylko sobą, a rodzina była odstawiona na drugi plan. Zdałam sobie sprawę, że tego nie da się uratować.
Wyprowadziłam się wraz z dziećmi do wynajętego mieszkania, nie wiedziałam jak będzie, ale musiałam. Mąż oczywiście pomagał nam finansowo, ale tylko tyle, nic więcej go nie obchodziło.
Pewnego dnia poznałam mężczyznę, od pierwszego słowa złapaliśmy wspólny temat, wiedziałam, że to ten. To było jak los na loterii. Dominik miał 37 lat, swoje mieszkanie, dobrą pracę. Zaczęliśmy się spotykać, a nawet przedstawił mnie rodzinie. Niestety, tam już pojawiły się problemy. Siostra Dominika nie chciała mnie zaakceptować, a powodem był mój rozwód, według niej jest to wstydliwe i nie wypada w takiej dobrej rodzinie.
Gdy odwiedziliśmy z mężem jego rodzinę, siostra powiedziała mi wprost, że według niej to ja jestem winna rozwodowi, gdyż mężowie nie odchodzą od dobrych kobiet.
Jej nawet nie dało się nic wytłumaczyć. Sama była od 15 lat w szczęśliwym małżeństwie. Stwierdziła też, że jej brat zasługuje na coś lepszego, powinien mieć własne dzieci, a nie wychowywać cudze. Najsmutniejsze było to, że Dominik nie potrafił się jej postawić, milczał i uważnie słuchał siostry. Na koniec rozmowy powiedziała, że powinniśmy się rozstać, ponieważ jego rodzice są przeciwni naszemu związkowi.
Następnego dnia zadzwoniła do mojej pracy ze skargami, na szczęście moja przełożona również była rozwiedziona więc udzieliła jej odpowiedzi, która była na moją korzyść.
Nasze relacje z Dominikiem były coraz gorsze. W końcu rozstaliśmy się. Niedawno mąż siostry Dominika spotkał swoją pierwszą miłość, rok później porzucił żonę z trójką dzieci. Nie chcę, aby wyszło tak, że się cieszę, ale może ona w końcu zrozumie jak naprawdę wygląda życie.
Niestety, czasem aby zrozumieć drugiego człowieka trzeba znaleźć się na jego miejscu.