Wyszedłem z biura i poszedłem do samochodu. Byłem zmęczony, w głowie miałem różne myśli, także o domu: „Teraz Tamara znowu zacznie mi dokuczać, że się spóźniam, znowu obarczy mnie różnymi domowymi bzdurami, nie da żyć Danusi i Weronice, kwiatom mojego życia, a one mają ospę wietrzną, złapały ją gdzieś w przedszkolu i są niegrzeczne”.
Właściwie to mam świetne życie: normalną pracę, wspaniałą żonę, bliźniaki, niezawodnych przyjaciół… Uwielbiam moją żonę. Jest mądra i piękna, ale bardzo surowa i zazdrosna. Mówi, że nie poświęcam jej i jej dzieciom wystarczająco dużo uwagi i troski.
—-
Nagle z półmroku wyjawiła się Dominika, kierowniczka naszego działu – przepiękna blondynka o cudownych niebieskich oczach. Przy okazji, doskonały przykład mojej nienaganności.
– Cześć, Kochanie! – zaśpiewała. – Podwieziesz mnie do domu? Jestem wykończona.
– Jasne, Dominiczko – przytaknąłem posłusznie.
Mieszkała ze swoją starszą matką i starszym bratem, byłym sportowcem narciarskim. Dwa lata temu miał poważny upadek na zawodach, od tego czasu biedna dziewczyna wydawała całą swoją pensję, żeby go postawić na nogi.
Rok temu poprosiła mnie o podwiezienie po pracy, opowiedziała mi swoją straszną historię, a ja jej współczułem. Teraz widujemy się kilka razy w tygodniu. Nie, oczywiście nie u niej (mieszkali we trójkę w nędznym dwupokojowym mieszkaniu), wynająłem dla nas malutkie mieszkanko i tam umieściłem Dominikę, myśląc, że będzie się czuła bezpieczniej sama, a poza tym będzie mogła codziennie odwiedzać brata i mamę.
Zacząłem dawać jej pewną kwotę (obiecała, że pieniądze wyda tylko na siebie!), i wszelkiego rodzaju prezenty – bo to po prostu młoda dziewczyna. Oczywiście, że chce się przebierać i w ogóle. A ja nie mogę jej odmówić: za każdym razem cieszy się z moich prezentów, jak dziecko!
Wygląda na to, że Tamara coś zaczęła podejrzewać, już miesiąc temu zażądała ode mnie, abym sporządził akt notarialny na dom i garaż dla niej i dzieci. Oczywiście, aby uspokoić moją żonę, podpisałem wszystkie dokumenty dla niej.
Dlaczego myśli, że chcę ich zostawić? Nawet o tym nie pomyślałam.
– A więc – wyrwał mnie z zamyślenia „płacz” Dominiki. – Nakarmisz mnie? Albo chodźmy do mnie, mam pierogi w zamrażarce.
Zostawiłem Dominikę późno w nocy, uspokojony, z poczuciem spełnienia, zostawiając jej pieniądze na utrzymanie biednego brata i matki.
Dlaczego Tamara jest o mnie zazdrosna? Czego jej brakuje? Pracuję i żyję dla niej, Danusi i Weroniki, a z Dominiką rozmawiam tylko o niej i o dzieciach. Przy okazji zawsze bardzo uważnie słucha i często udziela dobrych rad.
Z tymi myślami o żonie i dzieciach przekroczyłem próg własnego mieszkania i od razu wpadłem na wielką walizkę. W progu stanęła Tamara. „No to teraz się zacznie” – pomyślałem z irytacją.
– Witam – powiedziała moja żona. To Twoje rzeczy, weź walizkę i idź…
– Tamara, co Ty robisz? Kocham Cię, a co z dziećmi?
– Weź walizkę i jedź zanim dzieci się obudzą. Już im powiedziałem, że jesteś w długiej podróży służbowej.
– Czy mogę chociaż napić się kawy i ogolić się?
– To nie jest hotel – upierała się Tamara.
– Co za kobieta… – pomyślałem. – A dzieci są już przygotowane! Co ja jej zrobiłem?
Była sobota, chciało mi się jeść i spać. Nie miałem innego wyjścia, jak wrócić do Dominiki. „Mała będzie szczęśliwa” – pomyślałem.
A Tamarka będzie musiała później ugryźć się w łokcie. I jak umiejętnie mnie okradała i udawała przez całe życie!
Dominika otworzyła drzwi. Mimo dość wczesnej pory, była w pełni ubrana. Na mój widok zmieniła się jej twarz: już okrągłe oczy stały się jak spodek do kawy.
– Czy o czymś zapomniałeś?
– Tak, Kochanie! O Tobie! – uroczyście powiedział. – Będziemy mieszkać razem! Czy jesteś szczęśliwa?
– Bardzo – jakoś bez większego entuzjazmu powiedziała dziewczyna i ciężko westchnęła.
Wtedy drzwi do pokoju otworzyły się i wyszedł z nich jakiś facet. Wpatrywaliśmy się w siebie.
– Króliczku, kto to jest? – zapytałem bez zastanowienia. – Twój brat… wyzdrowiał?
Mężczyzna roześmiał się, po czym zwrócił się do Dominiki:
– Po raz pierwszy słyszę, że masz brata! A cóż to za cud?
Jego słowa odbiły się echem w mojej głowie:
– Zapytałem Cię! Jesteś w mieszkaniu wynajętym na mój koszt! Wynoście się stąd!
– Odbiło Ci, człowieku? Płacę Dominice pięćset złotych miesięcznie za to małe gniazdko, o czym Ty mówisz?
Wtedy zrozumiałem, kim był ten facet i kim był dla Dominiki. Opluty i zdruzgotany wyskoczyłem na ulicę i wsiadłem do swojego samochodu, który był wszystkim, co mi pozostało. Obok mnie na siedzeniu leżała zmięta koperta – wniosek o rozwód.