Babcia przeprowadziła się za miasto, nasza rodzina ma tam wygodny domek w pięknej okolicy. Mieszkanie powierzyła cioci, która dotychczas wynajmowała inne.
Babcia odmówiła korzystania z usług banków i poczty w celu dostarczenia emerytury, którą od czterech lat otrzymuje za pośrednictwem prywatnej firmy zajmującej się dostawą emerytur i świadczeń prosto do domu.
Teraz okazało się jednak, że owa firma poza miasto nie dowozi. Babci trudno było jeździć na takie wyprawy, więc napisała pełnomocnictwo w moim imieniu.
Każdego miesiąca przez rok odbierałam emeryturę i natychmiast zawoziłam fundusze babci, wraz z wydanymi mi dokumentami i papierami.
Widząc wysokość wypłat po raz pierwszy zrobiło mi się żal staruszki, dodałam więc trochę od siebie, żeby było równo. Co miesiąc babcia otrzymywała dwa tysiące złotych, w tym sześćset moich.
Zakładałam, że o moich sztuczkach wie: w czeku zapisana jest przecież dokładna kwota. Ale babcia nawet do niego nie zaglądała, jak się okazało, i myślała, że emerytura została podniesiona.
Gwałtowny wzrost wypłat babci nie dawał spokoju ciotce. Jej córka właśnie kupiła samochód, więc babcia zdecydowała: po co ciągnąć mnie kilkadziesiąt kilometrów autobusem, jeśli jest druga wnuczka, ale z własnym transportem?
Do biura firmy zadzwoniła moja kuzynka. Poinformowała, że właśnie unieważniają moje pełnomocnictwo i piszą nowe, dla niej. Śmiała się, że nie zobaczę już żadnych dodatkowych pieniędzy — nic już nie ukradnę babci!
Co dziwne, Ola i jej matka przekonały do tego także naszą babcię. Że powinna dostawać więcej i że jestem złodziejką. Decydującym argumentem oskarżenia było oświadczenie Oli: „Imię (czyli ja) sama mi powiedziała!”
Życzyłam im powodzenia i wyłączyłam telefon. Moich uczuć nie da się przekazać słowami. No dobrze Ola, to nigdy nie była porządna dziewczyna. Ale babcia? Jak mogła uwierzyć?
Postanowiłam się obrazić i przestałam odbierać telefony od wszystkich krewnych, z wyjątkiem mojej matki.
A potem stało się coś niespodziewanego. Jak grzmot z jasnego nieba: babcia eksmitowała ciotkę i wróciła do miasta.
Nie wybaczyła oszustwa i próby zrobienia w balona. W biurze, dowiedziawszy się o rzeczywistej wysokości należnej wypłaty, Ola wypięła się babcię i wyszła, mówiąc, że nie będzie tracić benzyny dla takich groszy.
Staruszka wstydziła się zadzwonić, więc sama dotarła do domu. Nie odpuściła takiej zniewagi.
Z pomocą matki ciotka została wypędzona, a babcia znów zaczęła mieszkać w swoim mieszkaniu. Mama mówi, że Ola wszystkim opowiada, że ja jestem winna całej sytuacji. Co ja mam z tym wspólnego? Czy chciwość już jej mózg wyłączyła?
Zgadza się: oczernili mnie, licząc na zyski, potem Ola odmówiła przywozu pieniędzy. Babcia postanowiła przywrócić sprawiedliwość i sprawić, by emerytura była przynoszona do jej domu, jak wcześniej.
Zawsze wiedziałam, że zachłanność nie przynosi dobra. Ciotka i kuzynka chciały kilka tysięcy miesięcznie podwędzić z emerytury babci, a w efekcie straciły dach nad głową i jeszcze płacą za wynajęte mieszkanie.
Tak im się należy. Nie mają sumienia. Trzeba było to przemyśleć!