Mam dorosłego wnuka, który ma 25 lat, ale nic nie robi, tylko wciąż prosi mnie o pieniądze. Nie umiem mu odmówić, oddaję czasem wszystko, co mi zostaje, żeby nie głodował, ale sama ledwo wiążę koniec z końcem. Od wielu miesięcy rozmawiam z moją synową, by przypilnowała swojego syna – w takim wieku powinien już pracować albo iść na studia, a nie żyje wciąż na garnuszku rodziców i moim. Ale to nic nie daje, to jak rzucanie grochem o ścianę – wnuk mówi, że się zmieni i polepszy swój byt, ale później i tak zaraz po mojej emeryturze przychodzi prosić o pomoc.
Ostatnio jednak wnuk przyszedł z kawą i bombonierką i powiedział, że ma genialny plan, który się sprawdzi, ale potrzebuje pieniędzy, żeby zrealizować pomysł na biznes. Szczerze mówiąc, nie mam żadnych oszczędności, a emerytura nie starcza na długo, same leki kosztują mnie majątek. Jednak przez ostatnie miesiące wciąż wierzyłam, że wnuk zmądrzeje i zacznie zarabiać. Może przejrzał na oczy i teraz naprawdę potrzebuje wsparcia, które zaowocuje.
Powiedziałam mu, że nie mam takich dużych sum, ale on mówi, że można pożyczyć, a on wszystko załatwi, wystarczy mój podpis. Odwiedza mnie codziennie i namawia, a ja już sama nie wiem co zrobić. Nie podoba mi się ten pomysł, boję się i uważam, że nie powinien przychodzić z tym do mnie, tylko do rodziców… Sąsiadka ostrzega mnie, że nawet mam nie myśleć o żadnych pożyczkach, ale serce mi się kroi, kiedy myślę, że wnuk niczego nie osiągnie, jeśli mu nie pomogę.
A jeśli jego pomysł na biznes jest wartościowy i przyniesie korzyści? Może wtedy i ja na tym skorzystam, jeśli wnuk zechce podzielić się zyskiem…