Kiedy się dowiedziałam, że bratowa nie żyje, zrobiło mi się strasznie ciężko na sercu. Maryla była naprawdę wspaniałą kobietą, niesamowicie pracowitą i uczynną. A dała się zajeździć jak koń własnej córce, która zwaliła na nią wychowanie dwójki swoich dzieci…
Kiedy mojemu bratu urodziły się wnuki, oboje z żoną mieli już swoje lata. Ale to wcale nie przeszkadzało Alicji zaprząc rodziców do roboty. Zawsze była ich oczkiem w głowie i zrobiliby dla niej wszystko. Kiedy tylko się urodziła, od razu przewróciła cały dom do góry nogami, a jej starszy brat Jarek kompletnie przestał się liczyć. Biedny chłopak…
Żadne argumenty do niego nie trafiały
Tadeusz zachwycał się córeczką jak ósmym cudem świata i spełniał każdą jej zachciankę. Pamiętam, jak za PRL-u całymi godzinami wystawał w kolejkach, kiedy rzucili banany, bo Alusia te tropikalne owoce wręcz uwielbiała… Moja bratanica dorastała w przekonaniu, że należy jej się wszystko, co najlepsze. To, co nawet bawiło w wykonaniu kilkuletniego dziecka, stało się nieznośne, gdy już dorosła. Zamieniła się w wiecznie niezadowoloną królewnę, z którą nie sposób było normalnie porozmawiać. A swoimi rodzicami zarządzała niczym dworem.
Nie mam pojęcia, dlaczego na to pozwalali, ani z jakiego powodu odrzucili drugie dziecko. Ale fakty są takie, że mój brat czepiał się Jarka dosłownie o wszystko, choć moim zdaniem powinien być z niego dumny! Próbowałam przemówić Tadziowi do rozsądku, gdy narzekał na syna, ale nie trafiały do niego żadne argumenty. Jarek był zły, Ala dobra. Koniec dyskusji.
Wcale się nie dziwię, że Jarek już na studiach zaczął zarabiać i na trzecim roku wyprowadził się z domu, trzymając się z daleka od kultu Alusi. A potem wyjechał do Szwecji. Na zawsze. Jego siostrzyczka poczuła się jak jedynaczka i dopiero wtedy zaczęła szaleć! Podczas studiów zmieniała chłopaków jak rękawiczki i balowała, przez co powtarzała chyba każdy rok.
Kiedy poznała faceta z drugiego końca Polski i wyjechała, Tadek i Maryla szaleli z rozpaczy i tęsknoty. Pragnęli, żeby wróciła i była blisko, dlatego… kupili jej czteropokojowe mieszkanie! Ręce mi opadły. Wiedziałam, że poszły na to wszystkie pieniądze brata, jakie dostał w spadku po naszych rodzicach. (Ja natomiast swoją część zamierzam podzielić między moje dzieci sprawiedliwie).
– Jarek i tak dobrze zarabia w Szwecji – usłyszałam od Tadeusza i zrobiło mi się przykro, bo to przecież żaden argument.
W końcu jeśli mój bratanek zarabiał, to tylko dzięki swojej pracy i inteligencji. Alicja także mogłaby się trochę wysilić…
Uważałam, że to wszystko jest bardzo niesprawiedliwe i przy każdej okazji nie omieszkałam głośno wyrazić swojego zdania. Współczułam bratankowi.
– Ciocia da spokój – machnął ręką Jarek, gdy spotkaliśmy się na jakimś rodzinnym zjeździe, a ja znów zaczęłam ten trudny temat. – Odkąd tylko urodziła się Ala, wiedziałem, że nie mam z nią żadnych szans. Zresztą i tak wszystko, co mam, wolę zawdzięczać sobie.
Jarek odciął się więc od rodziców i ich pieniędzy. Tymczasem Ala bynajmniej nie miała skrupułów w korzystaniu z ich kasy i pomocy. Nie tylko przyjęła od rodziców mieszkanie, ale też, kiedy wyszła za mąż i urodziła dziecko, beztrosko przerzuciła opiekę nad nim na ojca i matkę. Przez pierwszy rok brat woził bratową co dzień przez pół miasta, aby ta mogła zająć się maleńkim wnuczkiem. Szybko jednak okazało się, że to nieznośna sytuacja, więc postanowili sprzedać swoje mieszkanie i przeprowadzić się bliżej córki!
Jak można tak żerować na ojcu i matce?
Wprowadzili się dwa bloki dalej i wtedy już wszystkie obowiązki wylądowały na ich głowach. Nie tylko te związane z opieką nad dziećmi (wkrótce pojawiło się drugie), ale także gotowanie obiadów dla całej rodziny Alicji. Szlag mnie trafił, kiedy się zorientowałam, jak bardzo brat z bratową dają się wykorzystywać. Choć jestem od Tadka młodsza o parę lat, ja nie dałabym sobie z tym wszystkim rady.
Przez ostatnie osiem lat przed śmiercią bratowa praktycznie nie miała porządnego urlopu. Była w siódmym niebie, kiedy raz na rok udało jej się wyrwać gdzieś na tydzień, dwa, bo wnuki jechały wtedy z rodzicami na wakacje lub odwiedzały drugich dziadków. Przez większość czasu miała je jednak na głowie non stop. Brat oczywiście również. Maryla gotowała, prała i sprzątała, a Tadek prowadził je do szkoły i z niej odbierał. Lekcje odrabiali z dziećmi na zmianę.
Kocham swoje własne wnuki, lecz przyznam, że przy takim codziennym młynie chyba bym oszalała. To przecież nie jest zadanie dziadków. Od tego wszystkiego powinni być rodzice!
Ilekroć odwiedzałam brata, Alicja z mężem zawsze byli u nich na obiedzie. Kiedyś wytłumaczyli mi, że w pracy nie jedzą, bo za drogo, a sami nie gotują, bo nie mają czasu. Jak można tak wykorzystywać rodziców?! Raz byłam świadkiem, jak bratanica zrobiła matce awanturę, bo ta ugotowała za mało zupy i dla jej męża nie starczyło.
– I co Marek zje, jak wróci do domu?! – wrzeszczała.
A bratowa jeszcze ją przepraszała i tłumaczyła, że wnuk był głodny, więc zjadł dwa talerze…
– Naleśniki mu mogę usmażyć – zaproponowała nieśmiało.
– Jestem pewna, że Alicja także doskonale umie smażyć naleśniki – stwierdziłam na to, wchodząc do kuchni. – A my, Marylko, w tym czasie sobie pogadamy!
Zabrałam bratową z kuchni, ale i tak mi zaraz do niej uciekła, tłumacząc, że Ala jest zmęczona po pracy, a dla niej, Maryli, zrobić takie naleśniki to drobiazg!
I tak właśnie wyglądało to ich cudowne życie rodzinne. Na własne życzenie stali się niewolnikami córki. Prędzej czy później to się musiało źle skończyć.
Śmierć bratowej była dla mnie wielkim ciosem. Najbardziej jednak bałam się o to, co się teraz stanie z moim bratem.
– Idę do domu starców! Nie chcę być ciężarem dla Aluni – usłyszałam od Tadzika.
Grosza nie dołożyła do jego pogrzebu
Zamarłam. Więc po to tyle lat był na każde skinie córki, żeby na stare lata wylądować sam jak palec w jakiejś umieralni?! To okropnie niesprawiedliwe!
– Ja tam nie będę mówiła ojcu, co ma robić, skoro już postanowił – wzruszyła ramionami Alicja, kiedy próbowałam z nią na ten temat rozmawiać.
Najgorsze było chyba to, że Tadek zamierzał przepisać na nią swoje mieszkanie, bo „Jarek już na pewno do Polski nie wróci…”. Obawiałam się, że stary i schorowany brat długo bez Marylki nie pociągnie. A wtedy ta dziewucha odziedziczy wszystko! Musiałam temu zapobiec.
Myślałam długo i w końcu wpadłam na pewien pomysł. Zaproponowałam bratu, by zamieszkał u mnie. Alicja oczywiście zgodziła się natychmiast, bo dzięki temu nie musiała płacić za dom opieki i zawracać sobie głowy wszystkimi formalnościami. Naturalnie nawet nie spytała, czy ma mi przesyłać jakieś pieniądze.
Tadek mieszkał u mnie przez kolejny rok. W tym czasie Ala odwiedziła ojca ze dwa razy i prawie do niego nie dzwoniła. Ale mnie to było na rękę…
Brat zmarł we wrześniu. Pochowaliśmy go u boku Maryli. Do zasiłku pogrzebowego, który pobrała Ala, ja dołożyłam się na stypę i inne wydatki; ona nie dorzuciła ani grosza. A potem poinformowałam ją, że Tadeusz przed śmiercią spisał testament, w którym swoje mieszkanie przekazał Jarkowi.
– To dlatego, że tobie już kupił mieszkanie, więc tamto należy się twojemu bratu – wyjaśniłam.
Była mocno zaskoczona. Podobnie jak Jarek, który nie spodziewał się od ojca niczego.
To nie tak, że mój brat nagle przed śmiercią doznał olśnienia i zrozumiał swoje błędy… To ja wykorzystałam fakt, że ze mną mieszkał, i omamiłam go, udając zachwyt nad Alicją i przyklaskując pomysłowi przepisania córeczce całego majątku.
W odpowiednim momencie podsunęłam mu testament, a ponieważ był słaby, schorowany i całkowicie mi ufał, podpisał go bez czytania. A ja już zadbałam o to, by mój bratanek nie został pokrzywdzony. Przy niewielkiej pomocy męża mojej przyjaciółki, notariusza…