Andżelika i Wiktor poznali się na uniwersytecie. On był studentem drugiego roku, a ona właśnie dołączyła. Bardzo dobrze zabiegał o dziewczynę, prezentował ogromne bukiety kwiatów, zapraszał do kina, do teatru, a nawet do kawiarni w weekendy. Andżelika nie zastanawiała się skąd zwykły student ma pieniądze na cały ten luksus, a on pracował w nocy jako magazynier.
Po zakończeniu studiów i obronie wzięli ślub. Andżelika nie chciała być gorsza od innych, chciała mieć najlepszą sukienkę i limuzynę. Wiktor posunął się do skrajności, wziął pożyczkę, ale ślub przebiegł się tak, jak chciała dziewczyna. Prawdopodobnie los pobłogosławił Wiktora, bo został zatrudniony przez bank jako programista. Już od pierwszych dni pokazał, do czego jest zdolny. Był wysoko ceniony w pracy, a jego wynagrodzenie było przyzwoite.
Udało mu się spłacić długi i postanowił wziąć kredyt hipoteczny na mieszkanie. Wiktor był bardzo przygnębiony niezdolnością Andżeliki do oszczędzania. Jego żona chciała wszystkiego na raz. Jeśli szła do sklepu, zawsze wydawała dużo pieniędzy. Do każdej sukienki musiała kupić buty, a sukienek powinno wystarczyć, by nie nosiła tej samej przez co najmniej pół miesiąca. Do tego torebki i kosmetyki, które już nie mieściły się w szafie.
Lodówka była pełna jedzenia, kupowała wszystko najdrożej. Zamarzyła sobie zimą brzoskwinie, a o tej porze brzoskwinie były trudno dostępne i pewnie kosztowały majątek. Wiktor postanowił porozmawiać z żoną, przecież powinni oszczędzać na spłatę kredytu.
Zdecydowanie wszedł do sypialni. Zobaczył brzoskwinie na nocnym stoliku, a jego żona zwinęła się w kłębek na łóżku. W jej pięknych oczach pojawiły się łzy.
– Co się stało, Kochanie?
– Nie wiem, bardzo źle się czuję. W ogóle nie mam siły.
Karetka jechała tak wolno, że był gotów biec przed siebie i pchać samochód rękoma.
Od dwóch godzin nic mu nie powiedziano. W szpitalu wciąż go zbywano.
– Proszę iść do domu, wszystko będzie dobrze. Przyczyna bólu została skutecznie wyeliminowana. Zobaczy Pan jutro swoją żonę, dziś potrzebuje spokoju – powiedział mężczyzna w białym fartuchu. Słowa bardzo powoli docierały do Wiktora, ledwo miały sens. Mężczyzna usłyszał tylko „sukces” i „jutro”.
Wszedł do pustego mieszkania. Buty były porozrzucane w korytarzu. Z miłością podniósł je i ostrożnie położył na półce. Poszedł do kuchni. Otworzył lodówkę, a z niej wypadły produkty. Wziął ser i spojrzał na opakowanie – był przeterminowany. Wziął duży czarny worek na śmieci. Zgarnął wszystko z półek i po cichu zaniósł na śmietnik.
Potem poszedł do supermarketu i kupił nowe produkty. Wziął wszystko, co Andżelika lubi. Widział brzoskwinie w małych plastikowych pudełkach, więc kupił sześć paczek. Wrócił do domu. Włożył produkty do lodówki. Było pusto i cicho, a on był sam. Po co to wszystko robił, skoro jego ukochanej nie ma w pobliżu… Wszedł do sypialni i położył się na łóżku. Poduszka pachniała żoną. Zmiął ją, zwinął się jak dziecko i płakał.
O świcie rano Wiktor zebrał się do Andżeliki. Przyniósł brzoskwinie. Sześć pudełek. Wszyscy, którzy leżeli na oddziale, jedli je z przyjemnością, wszyscy oprócz jego żony. Do tej pory nie mogła jeść nic oprócz płatków owsianych. Pochylił się do swojej ukochanej i szepnął.
– Chcesz pojechać na Malediwy? Wyzdrowiej szybko.
– Chcę małe łóżeczko i wózek.
Wiktor nie od razu zrozumiał.
– Będziemy mieli dziecko.
Andżelika uśmiechnęła się, a on był gotów ją podnieść i okrążyć całą salę.
Andżelika została wypisana dwa tygodnie później. Zalecenia były surowe. Po takiej sytuacji nawet na wczesnym etapie, kobieta potrzebowała ścisłego leczenia i nadzoru. Kilka miesięcy później urodziła im się córka Weronika.