Bardzo kochałam mojego męża Roberta i kiedy za niego wychodziłam, myślałam, że przeżyjemy razem całe życie i umrzemy tego samego dnia. Ten związek był dla mnie bardzo cenny, ale w życiu rodzinnym sprawy mają się zupełnie inaczej.
Urodziłam bliźniaki, nie miałam doświadczenia w zajmowaniu się dziećmi, nikt inny też mi nie pomógł.
Moja teściowa mieszkała daleko, a moja matka nie żyła od lat. Mąż wracał z pracy, zjadł i szedł prosto do łóżka. Kiedy ja miałam mieć czas wolny dla siebie? Nigdy Roberta to nie obchodziło, zaczęłam więc na niego warczeć, krzyczeć, domagać się pomocy.
Wtedy zadzwoniła do mnie teściowa, prosząc, żebym się uspokoiła, bo jeżeli tego nie zrobię, to jej syn mnie zostawi. Myślałam jednak, że on zrozumie swoje błędy i zacznie mi pomagać.
Ale wynik był niespodziewany, on naprawdę mnie zostawił i to dla jakiejś młodszej kobiety bez dzieci. Gdzie więc jest sprawiedliwość? Wychowałam nasze dzieci, starałam się dla niego i okazało się, że i tak go straciłam.