Mnich powiedział: „Adoptujcie sierotę. Wtedy będziecie mieli własne dziecko, ale nigdy nie możecie wypędzić adoptowanego dziecka z domu!”

Rodzina Kowalczyków mieszkała na przedmieściach, a jej członków można było śmiało nazwać dziedzicznymi krawcami. Wszyscy bogaci miasta byli ich klientami, dlatego Kowalczykowie żyli całkiem dostatnio. Nikt nie wiedział, skąd w czasach niedostatku zdobywali tak wysokiej jakości tkaniny, ponieważ nikomu nie zdradzali swoich tajemnic. Od razu stało się jasne, że tylko ludzie, którzy nie byli biedni, mogą sobie pozwolić na korzystanie z usług takich mistrzów.

W latach powojennych do Kowalczyków przyszła dziewczyna z małym dzieckiem… Kobieta była całkowicie wyczerpana i poprosiła właścicieli o nakarmienie jej. Było jasne, że gospodyni nie miała statusu komunikowania się z żebrakami, dlatego wyrzuciła dziewczynę za drzwi. Dziewczyna usiadła przy ich ogrodzeniu, a jej dziecko zaczęło coraz ciszej płakać, a potem zupełnie umarło na zawsze.

Dziewczyna siedziała pod płotem Kowalczyków do samego wieczora i ani na sekundę nie puściła martwego ciała swojego dziecka. Nikt nie wie, dokąd potem poszła, ale z czasem Kowalczykowie zaczęli mieć takie kłopoty, że nie można by je długo opisywać.

Ludzie mówili, że to ich Bóg ukarał ich za to, że nie pomogli tej nieszczęsnej dziewczynie. Wszystkie kobiety z rodziny Kowalczyków rodziły martwe dzieci. Nawet jeśli dziecko przeżyło, później było bardzo chore.

Matka i ojciec kochali swoją córkę Annę bardziej niż cokolwiek na świecie. Mieli w sumie troje dzieci, ale ich synowie zmarli w dzieciństwie.

Zawsze traktowali wszystkich dżentelmenów córki z baczną uwagą, życzyli sobie przyszłego zięcia ze statusem.

Po tym, jak jeden z narzeczonych, sanitariusz z karetki, zaczął stosować przemoc wobec Anny, rodzice natychmiast kazali jej zakończyć ten związek. Nauczyciel matematyki też im się nie podobał. Kowalczykowie marzyli, aby ich córka znalazła dżentelmena z daleka, ponieważ niestrudzenie ścigała ich legenda rodzinna.

Dziadek Anny marzył, by jego wnuczka wyszła za prawnika, sędziego lub inną ważną osobę.

– A co z miłością? – zażartowała dziewczyna.

– Mężczyzna kocha tylko pieniądze, ale do wszystkiego innego potrafi się przyzwyczaić!

– Kochałeś babcię?

– Moja żona pochodziła z bogatej rodziny: pieniądze idą na pieniądze!

Anna została wydana za mąż za syna wysokiego urzędnika z sąsiedniego miasta.

Wszyscy krewni dziewczyny byli zadowoleni z takiego małżeństwa. Młodzi ludzie zaczęli mieszkać w nowym domu. Mieli wszystko, ale nie dzieci. Dziewczyna była badana przez wielu lekarzy, ale oni tylko wzruszali ramionami.

Pewnego razu pewna kobieta poradziła Annie, aby poszła do klasztoru, w którym mieszka stary mężczyzna i pomaga bezdzietnym parom. Pomimo tego, że Kowalczykowie nie wierzyli w cuda, postanowili jednak spróbować. Dziewczyna, jej matka i ojciec powiedzieli starcowi, z jakim nieszczęściem do niego przyszli. Mnich słuchał w taki sposób, aby było jasne, że zrozumiał, iż jego goście nie powiedzieli mu całej prawdy, gdyż ukrywają ten grzech nawet przed sobą. Wysłuchał, a potem powiedział:

– Musicie dokonać darowizny.

– Ile musimy zapłacić? – spytał ojciec.

Na twarzy mnicha pojawił się uśmiech.

– To nie są pieniądze, ofiara nie jest materialna.

– Zgadzamy się na wszelkie wydatki – odpowiedział.

– Adoptujcie sierotę. Wtedy będziecie mieli własne dziecko, ale nigdy nie możecie wypędzić adoptowanego dziecka z domu!

Mnich jakoś ze smutkiem rozmawiał ze swoimi gośćmi. Wiedział jednak, że dobrze zrobił, że udzielił im takich rad.

Kowalczykowie długo zastanawiali się, czy warto robić, jak powiedział mnich, ale potem zdecydowali i adoptowali dwuletniego chłopca.

Gdy dziecko skończyło pięć lat, Anna zaszła w ciążę, a Kowalczykowie zaczęli nalegać, aby chłopiec został odesłany do sierocińca. Mąż Anny był temu przeciwny i poprosił, aby chłopiec mieszkał z nimi, ale jego żona była nieugięta.

Anna miała właśnie rodzić i dlatego powiedziała mężowi, że podczas jej pobytu w szpitalu jej ojciec zabierze dziecko z powrotem do sierocińca. Mąż był temu przeciwny i przekonywał ukochaną, by tego nie robiła.

Następnego ranka, gdy kobieta schodziła po schodach, upadła i straciła dziecko.

Obwiniała swojego adoptowanego syna za swoje nieszczęście i kazała mężowi natychmiast się go pozbyć. Krzyczała, że ​​nienawidzi tego dziecka, bo to on odebrał jej syna. Jednak bez zastanowienia mąż spakował swoje rzeczy i rzeczy chłopca i zamieszkał z rodzicami. Później ożenił się z dziewczyną, która dała mu dwóch chłopców. Rodzice bardzo kochają adoptowanego chłopca i nazywają go „aniołem stróżem”.

Kowalczykowie natomiast obwiniają swojego byłego zięcia za wszystko, co ich spotkało, ponieważ zostawił żonę i zabrał ze sobą syna. Anna opłakiwała, ale on nie zlitował się nad nią…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *