W ubiegłym roku mój tata postanowił sprzedać nasz rodzinny ogródek działkowy. Jego zdrowie było bardzo kruche, szczególnie po śmierci mamy, teraz potrzebował wypoczywać, a nie myśleć o tym, co zasadzić na działce. Mama zmarła kilka lat temu, miała chore serce i w ostatnich miesiącach życia była już bardzo słaba. Tata przyjął jej odejście najgorzej, ale jestem osobiście wdzięczny, że mogliśmy się z nią pożegnać i towarzyszyć jej w tych ostatnich chwilach życia. Długo wzbraniał się przed tą decyzją, ale nie było innego wyjścia. Ja sam nie byłem w stanie mu pomagać, a co dopiero przyjąć ziemię na własność i martwić się o potrzebne remonty czy koszenie trawnika. Przez ostatnie lata tłumaczyłem, że to najlepsze rozwiązanie, więc kiedy decyzja została podjęta, a wszystkie formalności dopięte na ostatni guzik, odetchnąłem z ogromną ulgą. Po tym jak przez wiele lat ciężko pracował, teraz za otrzymane pieniądze mógł pozwolić sobie na wyjazd do sanatorium albo zabiegi rehabilitacji czy masażu – należało mu się.
Moje życie to nieustanna praca. Mam żonę i dwójkę dzieci, ale z racji mojego zawodu muszę wciąż się uczyć i wyjeżdżać na szkolenia. Niestety, diagnoza którą usłyszałem na rutynowym badaniu, nie pozostawiła mi wyjścia. Potrzebowałem przerwy i odpoczynku. Stąd też narodził się pomysł zakupu działki poza miastem, tak by można było odpocząć na świeżym powietrzu z dala o zgiełku i biegu.
Przyznam szczerze, trochę żałowałem, że doradziłem tacie sprzedaż, ale było już po wszystkim. Razem z żoną znaleźliśmy idealne miejsce dla naszej rodziny – nie za duże ani nie za małe. Dzieci chyba pokochały je najbardziej. Zdecydowaliśmy, że na ogródku będą jedynie kwiaty i małe krzewy, choć to był głównie pomysł żony.
Tata był uradowany tą wiadomością, od razu chciał nas odwiedzać. Dla jasności uprzedziłem, że nie ma mowy o jakichkolwiek pracach, to ma być miejsce wyłącznie do odpoczynku. Trudno było mu to zaakceptować, ale pokochał tę ziemię jak swoją.
Działkę kupiliśmy od pewnej starszej kobiety. Chciała pozbyć się jej jak najszybciej i za niską cenę. Nie wspominała o motywach tak pochopnej sprzedaży, a my nie drążyliśmy tematu.
Oczywiście przed przyjemnością najpierw czekało nas trochę pracy. Zaczęliśmy od drobnych prac porządkowych. Odwiedzała nas w tym czasie dawna właścicielka, uprzedzała, że musi zabrać część swoich rzeczy, więc jej widok nas nie dziwił, było to nawet miłe. Do czasu… Z każdym kolejnym razem narzekała na to, co widziała. Raz nie podobały jej się zasadzone kwiaty, innym razem kolor, na jaki przemalowaliśmy altankę. A kiedy wycięliśmy stare zasuszone pędy róż, wtedy dopiero zaczęły się problemy. Krzyczała, że nie na to się umawialiśmy i nie chce nas tutaj widzieć.
Nie mogłem tego znieść, więc przypomniałem jej delikatnie, że teraz to nasza działka – to my ją kupiliśmy, a dodatkowo zapłaciliśmy w gotówce. Wszystko zgodnie z prawem u notariusza. Dlatego teraz my mamy prawo decydować o wszystkim, co z działką związane.
Nie chciałem z nikim niezgody, ale ona przeraźliwie krzyczała, że nie chce nas tutaj widzieć i może oddać nam pieniądze z powrotem, byle byśmy zniknęli z jej oczu.
Sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej, gdy dawna właścicielka przyniosła sadzonkę tego samego gatunku róży i postanowiła rozkopać nasz ogród, by zasadzić ją ponownie.
Wstawiła się za nami nawet nowa sąsiadka, która dobrze ją znała, ale na nic się to zdało.
Nieco później opowiedziała nam, że ta biedna kobieta w tragicznym wypadku straciła swojego męża, który był dla niej całym światem. A różę posadził dla niej wiele lat temu w rocznicę ich ślubu.
Wszystko stało się jasne, nie chciała zrobić nam na złość, jej agresja była efektem smutku i żalu.
Postanowiłem porozmawiać ze swoim tatą. On w końcu też stracił żonę. Jeżeli ktokolwiek mógł tej kobiecie przemówić do rozsądku, a jednocześnie pocieszyć, to niewątpliwie był to właśnie on.
Nie pomyliłem się. Długo rozmawiali, słychać było zarówno łzy, ale i nieśmiały śmiech. Oboje ze złamanym sercem i zranioną duszą… Któż mógł ich lepiej zrozumieć niż oni sami?
Teraz, gdy tylko tata odwiedza nas na działce, dawna właścicielka za każdym razem też „przypadkowo” jest w pobliżu. Dziwne, bo tata zapiera się, że wcale jej o swoich przyjazdach nie uprzedza
A róża? Cóż… Zachowaliśmy ją, niech kwitnie na znak prawdziwej miłości.