Wiem, że dzisiejsze dziewczyny mają wysokie oczekiwania wobec swoich przyszłych partnerów. A są one w zasadzie oparte na oczekiwaniach finansowych. Ja też miałam własne oczekiwania wobec narzeczonego. Bardzo ważne było dla mnie, żeby nie pił. Nie chciałam zniszczyć życia swojego i moich dzieci. To był dla mnie główny postulat, ale nie jedyny. Chciałam dobrego, zaangażowanego, pracowitego i odpowiedzialnego człowieka. W tym czasie nie było żadnych wymagań co do strony materialnej mojego narzeczonego; nie miało dla mnie znaczenia, czy ma mieszkanie, pieniądze, samochód, ile majątku mają jego rodzice itp. Oczywiście nie przejmowałam się zbytnio finansami, bo sama jestem z bardzo biednej rodziny.
Mama wychowywała nas sama, więc ja i brat żyliśmy bardzo skromnie.
Z moim narzeczonym spotykaliśmy się od roku, wtedy był biedny. Wychowywał się w dużej rodzinie z sześciorgiem dzieci, a później służył w wojsku. Mieszkał w domu ojca z bratem i matką (pozostali bracia i siostry mieli już swoje rodziny). Po ślubie zaczęliśmy mieszkać razem. Przez pierwsze lata byliśmy zgodni. Nie obyło się bez drobnych nieporozumień i chwil zazdrości, ale rozmawialiśmy i wszystko się układało. Potem zmarła jego matka. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy widziałam go zalanego łzami. Potem urodziły nam się dzieci. Podjął inną pracę, zupełnie nie w swoim fachu, był nadzorcą w fabryce żywności. Wynagrodzenie było dużo wyższe niż na początku naszego życia rodzinnego. Przez długi czas wynajmowaliśmy mieszkanie, a później kupiliśmy własne.
Mieszkanie na swoim to oczywiście dobra rzecz, ale nie byliśmy idealną rodziną. Były trudności, jak w każdej rodzinie, ale myślę, że najważniejsze jest to, że wszyscy byli zdrowi, a resztę dało się rozwiązać. Jesteśmy razem od 7,5 roku i mogę powiedzieć, że wyszłam za mąż za dobrego człowieka. Z każdym dniem zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej.
Mogę na nim polegać w każdej sytuacji, widzę jak kocha mnie i nasze dzieci, ma dla nich wiele wyrozumiałości. Nie jesteśmy bogaci, żyjemy w „klasie średniej”, ale nie prosimy nikogo o pieniądze i nie mamy żadnych długów (poza małym kredytem hipotecznym). Mam znajomą, która wyszła za mąż za bardziej majętnego faceta i wszystko im się układa, ale ona żyje w ciągłym zdenerwowaniu.
On często pije, wszędzie chodzi bez niej, a ona podejrzewa go o zdrady. Mówi, że gdyby nie zarabiał dobrze, to już dawno by go zostawiła. Ale teraz nie chce skończyć sama z dwójką dzieci i bez pieniędzy.
Życzę wszystkim dobrego związku, kochającego mężczyzny i zdrowych dzieci! I żeby to wszystko nie zależało od ilości pieniędzy!