Przyjaciółka powiedziała mi, że znalazła dodatkową pracę na część etatu i poprosiła mnie, bym opiekowała się w tym czasie jej dzieckiem. Nie miałam nic przeciwko pomocy, sama opiekowałam się dzieckiem w domu, bo nie chciałam posyłać go do żłobka.
A ona korzystała z tego kłamstwa, ile chciała, byle tylko oderwać się od domowych obowiązków.
Kiedy przyłapałam ją na gorącym uczynku, zaczęła się usprawiedliwiać, że inaczej nie zgodziłabym się, a ona przecież potrzebuje przerwy. Tłumaczyła, jaka jest biedna i nieszczęśliwa, bo nie ma czasu dla siebie. No tak! To oczywiste, sama się męczy, a my nic nie robimy!
Osobiście uważam, że moja przyjaciółka nie powinna w ogóle mieć dziecka tak wcześnie, ale ona chyba w ten sposób postanowiła uciec od pracy, której nie lubiła.
Ma męża, teraz jest mu bardzo ciężko, samodzielnie utrzymuje rodzinę i spłaca kredyt hipoteczny. Prawie go nie spotykam, bo pracuje od rana do późnych godzin wieczornych. Staram się w jakiś sposób pomóc młodej rodzinie, dlatego zgodziłam się opiekować ich dzieckiem.
W zeszłym miesiącu przyszła przyjaciółka i powiedziała, że znalazła pracę. Powiedziała, że musi pomóc mężowi, bo nie może już patrzeć, jak zapracowuje się prawie na śmierć. To miała być praca na jedną czwartą etatu, zaledwie kilka godzin. Problem w tym, że nie miała z kim zostawić dziecka. Dlatego przyszła do mnie.
Dogadałyśmy się, że będzie je przyprowadzała – musiałam i chciałam się zgodzić, choć wiedziałam, że to będzie wyczerpujące zajęcie.
Przyprowadzała dziecko co drugi dzień w okolicach południa. Cieszyłam się, pomimo dodatkowego obowiązku, naprawdę spadł mi kamień z serca, że jej mąż będzie miał chwilę oddechu.
Ale pewnego dnia przyprowadziła do mnie syna, a ja musiałam iść do przychodni na szczepienie z moim dzieckiem. Ubrałam całą dwójkę i zdecydowałam, że zrobimy sobie spacer, do lekarza nie było daleko, a pogoda dopisywała, żal nie skorzystać!
I właśnie wtedy zauważyłam moją przyjaciółkę pijącą kawę z jakimś mężczyzną w przydrożnej kawiarence. Wybrałam jej numer, ale odrzuciła połączenie, więc weszłam z dziećmi do środka.
Kiedy mnie zobaczyła, jej twarz nagle skamieniała. Przyłapałam ją na gorącym uczynku! Nie chciałam nic mówić, nie jestem jedną z tych, które robią zamieszanie, szczególnie w miejscach publicznych. Oddałam jej dziecko i powiedziałam, że czekam na wyjaśnienia w domu.
I wiecie jak się tłumaczyła?
– Co miałam zrobić, skoro nie mam już ochoty siedzieć cały dzień w domu z dzieckiem? Mój mąż pracuje 24 godziny na dobę, a Ty i tak wychowujesz swoje dziecko, jaka dla Ciebie to różnica jedno czy dwójka…
Widzicie, ona musi wychodzić ze znajomymi i mieć czas dla siebie, a my nie daliśmy jej takiej możliwości, więc wymyśliła ten chytry plan.
Od tamtej pory nie mamy żadnego kontaktu. Nie chcę mieć z takimi osobami do czynienia. A tym bardziej nie chcę, by ktoś taki był moją przyjaciółką!