Siedziałam w parku, opalając twarz w słońcu, kiedy w krzakach zadzwonił telefon. Podniosłam go i odebrałam, bo najpewniej ktoś go zgubił.
– Halo, dzień dobry, ten telefon leżał w krzakach. Jak mogę go zwrócić właścicielowi?
– Dzień dobry! – ucieszył się chłopak po drugiej stronie. – To moja babcia zgubiła. Jest w szpitalu, zabrano ją karetką prosto z parku. Tam nagle się źle poczuła i pewnie w tym zamieszaniu zgubiła telefon. Lekarz zadzwonił do mnie i opowiedział o wszystkim. Jeśli podam Ci adres szpitala, zawieziesz go? Przepraszam, że o to proszę, ale ja nie jestem w mieście, nie mam kogo poprosić, żeby go odebrał od Ciebie, a babcia potrzebuje teraz telefonu, żeby być z nią w kontakcie.
– Tak, bez problemu.
Szpital był blisko mojego domu, więc pojechałam tam w drodze powrotnej. Właścicielką telefonu okazała się bardzo urocza staruszka. Tylko wyglądała źle, była bardzo słaba i blada. Kiedy już wychodziłam z sali, zatrzymał mnie lekarz i zaczął wyliczać, co jest potrzebne dla jej zdrowia. Próbowałam mu przekazać, że nie jestem krewną tej kobiety, ale on to zignorował.
– W wynikach wyszedł znaczny deficyt witamin i anemia. Ona codziennie potrzebuje owoców, soków. Proszę o to zadbać.
Zrobiło mi się jej żal. Postanowiłam przynosić potrzebne rzeczy przed pracą. Od paru paczek jedzenia na pewno nie zbankrutuję, tak pomyślałam. W ten sposób zaczęłam odwiedzać ją codziennie przez tydzień, a czasami zostawałam posiedzieć i porozmawiać z nią. Była słaba, więc głównie słuchała, uśmiechała się i kiwała głową.
Podczas kolejnej wizyty spotkałam w sali przystojnego, młodego chłopaka. Po głosie rozpoznałam, że to był ten sam mężczyzna, który zadzwonił i poprosił o zwrot telefonu. Zaczął mi gorąco dziękować, że opiekowałam się babcią. Kto by wiedział, że ten chłopak będzie moim przyszłym mężem…