Moja matka chrzestna w spadku postanowiła przepisać na mnie swoje mieszkanie. Sama jeszcze nie wiem, co z nim zrobić, ale mój mąż i jego matka juz zdecydowali o wszystkim za mnie.
Oboje, mąż i teściowa, ustalili, że to mieszkanie trzeba wystawić na sprzedaż, a z zarobionych pieniędzy odremontujemy nasz i ich dom. Od razu powiedziałam im, ze nie zgodzę się na coś takiego, bo kto byłby na tyle głupi, by inwestować w cudzą własność… I tym wywołałam rodzinną wojnę.
Kiedy wyszłam za mąż, miałam już 35 lat. Mój mąż jest ode mnie starszy o 2 lata, ale przede mną miał już rodzinę i dwójkę dzieci, którym płaci każdego miesiąca alimenty. Ja też chciałabym mieć dzieci, bo to ostatni dzwonek, ale mąż stwierdził, że powinniśmy poczekać, aż rozwiąże się kwestia mieszkaniowa.
Zdenerwowało mnie to, bo mogło to zająć lata, a ja nie mam zbyt wiele czasu. No i zaczęliśmy mieszkać razem z teściową. Na wsi zawsze jest dużo pracy, pracuję od rana do wieczora. Oprócz hektarów są też gęsi, kurczaki, świnie, krowa.
Kiedy zgodziłam się pojechać na wieś, rzuciłam pracę. Myślałam, że poszukam czegoś bliżej, ale teraz, przynajmniej na sezon, całymi dniami pracuję na polu i przy gospodarstwie.
Nie jestem przyzwyczajona do tak ciężkiej pracy i czasami jest to dla mnie bardzo trudne, ale zarówno mój mąż, jak i teściowa, udają, że nie widzą, jak się męczę. Zresztą, mój mąż bardzo się zmienił, kiedy wzięliśmy ślub. Nie mówi mi już miłych słów, prezentów też już nie dostaję, a w ważnych sprawach konsultuje się nie ze mną, ale z mamą.
A ostatnio trafiło mi się, jak ślepej kurze ziarnko. Moja matka chrzestna, która nie miała dzieci, przepisała na mnie swoje mieszkanie. Dowiedziałam się o tym niedługo po pogrzebie. Mieszkanie jest jednopokojowe, małe, w bardzo zaniedbanym stanie, ale jednak co swoje, to swoje.
Sama jeszcze nie wiem, co z nim zrobić, ale mój mąż i jego matka już zdecydowali o wszystkim za mnie. Proponują, że sprzedadzą odziedziczone mieszkanie, a zarobione pieniądze zainwestują w remont domu i w budowę nowej szopy na ciągnik.
Od razu im powiedziałam, że nie poszłabym na coś takiego. Mam jeszcze na tyle rozsądku, że nie zamierzam inwestować swoich pieniędzy w cudzą nieruchomość (dom, w którym mieszkamy, nadal należy do mojej teściowej). Ani mojemu mężowi, ani jego matce nie podobała się moja odmowa.
– Więc nie chcesz mieć dzieci? – powiedział mi mój mąż. – Gdybyś chciała, to zgodziłabyś się na remont domu. Wtedy mielibyśmy my całe piętro dla nas.
– Mieszkasz z nami, nie pracujesz, karmimy Cię i ubieramy, a Ty jesteś niewdzięczna – skarciła mnie teściowa.
Milczałam, powiedziałam, że się nad tym zastanowię.
Co byście mi doradzili? Powiedziałam wszystko tak, jak jest, a nie mam kogo zapytać o zdanie.