Wczoraj obchodziłam swoje urodziny. Na wieczór miałam zaplanowane małe przyjęcie, więc od rana byłam na nogach. Humor mi dopisywał, aż do momentu otwierania prezentów…
Wśród nich było wiele drobiazgów, które wywołały uśmiech na mojej twarzy. Matka i siostra, zgodnie z moją wcześniejszą sugestią, podarowały mi pieniądze. Przyjaciółka z mężem dała mi piękną, bordową torebkę z portfelem. A brat zaskoczył mnie markową szminką. Syn, jak obiecał, wręczył mi wykupiony bon na masaż, a młodszy rysunki i cukierki. Od męża dostałam bukiet kwiatów i ładną sukienkę.
Ale wśród tych wszystkich upominków, jeden z nich… no cóż, powiedzmy, że wywołał we mnie skrajne emocje. Prezent od mojego teścia. Spodziewałam się czegoś symbolicznego, może nawet jakiejś małej sumy pieniędzy. Ale on… dał mi odkurzacz. Tak, odkurzacz.
Nie zrozumcie mnie źle, jestem praktyczną kobietą. Ale odkurzacz? Na urodziny? To tak, jakby powiedział mi: „Twoje miejsce jest przy sprzątaniu”. A najgorsze było to, że teść swojej żonie daje kwiaty, biżuterię, synowi – drogie prezenty, a ja dostaję… odkurzacz.
Akurat z teściową nie żyjemy w zgodzie, więc teść przyszedł sam. Może gdyby teściowa pomagała mu wybierać prezent, to przyniósłby coś bardziej z klasą.
Poczułam się niedoceniona, jakby moje starania w domu były jedynym, co się liczy. Wiem, że sprzątanie to ważna część życia domowego, ale czy naprawdę jest to jedyne do czego potrzebna jest moja obecność? Gdzie jest docenienie mnie jako kobiety albo człowieka po prostu?
Oczywiście, rozmawiałam o tym z mężem. Jego odpowiedź? „To praktyczny prezent, powinnaś być zadowolona„. Nie rozumie. Nie chodzi o sam odkurzacz. Chodzi o to, co on symbolizuje. Czuję, że jestem traktowana jako ktoś, kto tylko sprząta i dba o dom, a nie jako pełnowartościowa osoba. On oczywiście nic nie powie swojemu ojcu, nie stawi się za mną, a szkoda.
Nie oczekuję luksusów, nie potrzebuję drogiej biżuterii czy kwiatów codziennie. Ale chciałabym, aby teściowie zobaczyli we mnie więcej niż tylko gospodynię domową. Oni nigdy mnie nie doceniali, bo u nas w domu zawsze pracował mąż, a ja zajmowałam się dziećmi.
Ja wiem, że to tylko prezent. Ale sami powiedzcie, czy jest na miejscu? Czasami prezenty mówią więcej niż słowa. A ten krzyczał do mnie: „Jesteś tylko do sprzątania”. I to boli.