Pewnego razu Edyta wpadła do pokoju, a jej twarz promieniała szczęściem. Od razu było widać, że dziewczyna jest czymś podekscytowana.
– Mamo usiądź.
Muszę z tobą porozmawiać. Biorę ślub.
Janina oczywiście domyślała się już wcześniej, że ktoś pojawił się w życiu jej córki, ale nie sądziła, że wszystko jest tak poważne.
– Może najpierw przedstawisz swojego wybranka mnie i ojcu, a dopiero potem zaczniecie mówić o ślubie? – zapytała.
– Oczywiście, przyjedzie do nas jutro.
Nawiasem mówiąc, powinieneś znać jego ojca, jest z naszej rodzinnej wioski.
– A kto to jest?
– Pan Stanisław, to syn babci Julii, która kiedyś mieszkała za młynem.
– Czekaj, czekaj… – twarz Janiny nagle stężała i zrobiło jej się słabo. Przed jej oczami minęło 20 lat. Wróciła do swojej młodości, kiedy sama była taka sama jak jej córka teraz.
Pan Stanisław – to żaden Pan. To jej ukochany Stachu, który ją kochał bez pamięci, wyznawał miłość, a na samym końcu ją zdradził. Przed samym ślubem.
Janina sama nie wiedziała, skąd wzięła siłę, by przeżyć cały ten wstyd, wyjechała więc do innego miasta.
Nie odwiedzała rodzinnej wsi od 10 lat. Dobrze, że później poznała innego mężczyznę, wyszła za mąż, urodziła córkę. Wydawało jej się, że jej życie się ustabilizowało, a ból, jaki sprawił jej Stanisław, nie ustąpił.
Nigdy tak naprawdę nie zakochała się w swoim mężu, chociaż była mu wdzięczna za wszystko.
Dlaczego, dlaczego ten facet. A jej przyszły zięć jest jego synem. Janina nigdy go nie widziała i z całych sił sprzeciwiała się temu związkowi. Teraz przyszło jej spotkać się z rodziną zięcia. I kto miał być jej swatem: zdrajca Stach i jego panienka! Nie mogła tego przeżyć.
Wszystkie te myśli przemknęły przez głowę Janiny w ciągu sekundy.
Wyszła z pokoju nie mówiąc nic córce. Wieczorem do ich domu przyszedł Andrzej, syn Stanisława i przyszły mąż Edyty. Janina rozumiała swoją córkę – był bardzo przystojny. Miał oczy swojego ojca, w których po prostu nie sposób było się nie zakochać.
Janina nie powiedziała ani słowa o tym, że od dawna zna ojca Andrzeja.
Nie spała całą noc, bo miotały nią sprzeczne emocje. Z jednej strony pragnęła szczęścia dla córki, z drugiej strony nie chciała być spokrewniona ze zdrajcą Stanisławem. A co jeśli jego syn okaże się podobny do ojca i również zostawi Edytę dla innej panny.
Rano zadzwonił do niej nieznany numer.
Mimo upływu wielu lat Janina rozpoznała ten głos.
— Cześć Jaśka, z tej strony Stach.
Tylko się nie rozłączaj. Mój syn zakochał się w twojej córce i chce się z nią ożenić. Wiem, że sprawiłem ci wiele kłopotów. Zapłaciłem za całe wesele w całości. Całe moje życie przeżyłem z kobietą, której nie kocham. Teraz już za późno na wyjaśnienia… ale musiałem wyjechać, bo ona zaszła w ciążę. Nie chcę, żeby nasze dzieci za to płaciły. Oni nie są niczemu winni. Nawet im nic nie mówmy. Nie przeszkadzaj im stanąć na kobiercu.
Janina zgodziła się, najbardziej na świecie chciała, aby jej córka była szczęśliwa.
Na weselu wszyscy zauważyli, że swaty nie spuszczają z siebie oczu, ale prawdziwy powód był znany tylko im obojgu. Im może być ciężko, ale ich dzieci na pewno będą szczęśliwe.