Kiedy moja siostra, Agnieszka, wychodziła za mąż, miałam 15 lat i najbardziej w tym całym przedsięwzięciu ekscytowała mnie pierwsza w moim życiu okazja do włożenia butów na wysokim obcasie oraz wieczorowej sukni. Na Patryka, jej narzeczonego, właściwie nie zwracałam uwagi. Ot, jakiś stary facet, który żenił się z moją siostrą, Bóg jeden wie, dlaczego, bo to przecież zołza.
„Stary” dla piętnastolatki oznaczało wtedy 26-letni. Z czasem zrozumiałam, że Patryk wciąż jednak jest młody, co więcej, mam z nim czasami więcej tematów do rozmowy niż z moimi rówieśnikami. Tylko Agnieszka w moich oczach nie przestała być zołzą.
– Nie mów tak o niej – karciła mnie mama. – Powinnyście się kochać, bo jak my z ojcem umrzemy, będziecie miały tylko siebie.
– No to już raczej będę samotna… – mruczałam pod nosem.
Nie przypominałam sobie żadnego wydarzenia z dzieciństwa, żeby moja o 6 lat starsza siostra była dla mnie miła. Od kiedy pamiętam, utrzymywała mnie w przekonaniu, że jej tylko przeszkadzam, że jestem natrętna i ona nie ma już do mnie cierpliwości.
Rzeczywiście, sytuacja nie była różowa, bo mieszkałyśmy w jednym pokoju i być może dla dorastającej dziewczyny towarzystwo młodszej siostry było jakimś utrudnieniem, ale przecież to nie było moją winą. Pamiętałam niezliczone kłótnie o to, że coś położyłam na jej połowie pokoju, że za głośno oddycham w nocy, że używam drażniącego ją dezodorantu i wiele innych absurdalnych zarzutów.
Wiele z nich utkwiło we mnie niczym zadra; przez lata na przykład wstydziłam się przy kimś spać, przekonana, że „sapię jak rodząca maciora”, jak mi to wmówiła Agnieszka. Nawet w dniu własnego ślubu moja siostrzyczka nie powstrzymała się przed zrobieniem mi przykrości.
– Moja koleżanka z wymiany przyjechała z facetem. Nie mam dla niego miejsca przy stole, więc ty usiądziesz z dziećmi cioci Krysi i kuzynami mamy, a on na twoim miejscu – oznajmiła mi w drodze do kościoła.
– Ale ja mam piętnaście lat, a to są dzieciaki! – zaprotestowałam. – Nie chcę siedzieć przy stole dla dzieci!
– Ale będziesz – syknęła. – To mój ślub, moi goście i ja decyduję, gdzie kto siedzi!
I w ten sposób spędziłam całe wesele z gromadą dzieciaków, z których najstarsze miało 11 lat, a rodzice najmłodszych uważali, że moim obowiązkiem jest pilnowanie ich pociech przy stole. Ani rodzice ani nikt inny nie zwrócił uwagi na to, że niemal przez całe przyjęcie miałam łzy w oczach. Nikt, oprócz pana młodego.
– Chyba niezbyt dobrze się bawisz z tym przedszkolem, co? – zapytał mnie. – Agnieszka mówiła, że cię przesadziła, ale nie sądziłem, że wyśle cię do dzieciarni.
– Nie, jest okej – nie chciałam robić problemów. – To moi kuzyni…
– Może dostawimy krzesło do naszego stołu, co? – zaproponował.– Przecież widzę, że wcale dobrze się nie bawisz. No?
Było mi głupio z powodu jego zainteresowania, no i bałam się, że jeśli faktycznie dostawi dla mnie to krzesło, to Agnieszka zawlecze mnie za włosy do toalety i urządzi mi awanturę, że robię zamieszanie na jej weselu. Odmówiłam więc stanowczo, ale musiałam przyznać, że jego troska była niczym miód na moje serce.
Potem jeszcze kilka razy ze mną tańczył, osobiście przyniósł mi kawałek tortu i wiele razy pytał, co może dla mnie zrobić. Dla zakompleksionej nastolatki, jaką byłam, to zainteresowanie ze strony szwagra imponowało mi, ale także krępowało. Wtedy był dla mnie po prostu dorosłym mężczyzną, jak mój ojciec i wujkowie. Uważałam, że zajmuje się mną, ponieważ tak robią dorośli z dziećmi. Nie przyszło mi do głowy, że on naprawdę mnie lubił.
Nie wiem, jak Patryk wytrzymywał z moją wredną siostrą
Małżeństwo mojej siostry nie należało do udanych. Agnieszka była bardzo ładna, przed ślubem dbała o siebie i potrafiła być czarująca, ale na dłuższą metę zwyczajnie nie chciało jej się starać. Już kilka tygodni po weselu zaczęliśmy ją w domu rodzinnym oglądać w nieumytych włosach, z poodpryskiwanym lakierem na paznokciach, w byle jakich ciuchach. Zniknęła gdzieś księżniczka, która oczarowała Patryka. Przestała także starać się być dla niego miła.
– Rany, jak ten chłop z nią wytrzymuje – jęknął raz ojciec po wyjściu pary. – Cały czas ciosa mu kołki na głowie, wiecznie się czepia biedaka…
Rzeczywiście, nieraz byliśmy świadkami, jak Agnieszka przy wszystkich krytykowała swojego męża, a to za zbyt głośny śmiech, a to, że nałożył sobie dokładkę przy obiedzie. Kiedy tego słuchałam, cierpła mi skóra, bo dokładnie tak samo siostra traktowała przez kilkanaście lat mnie. Dobrze wiedziałam, jak czuje się człowiek, którego nieustannie ktoś sztorcuje. Dlatego starałam się być szczególnie miła dla szwagra, chciałam, żeby czuł się dobrze w naszym domu.
Jak taki fajny chłopak, mógł wybrać taką zołzę
Dwa lata po ślubie Agnieszka zaszła w ciążę i tydzień po moich osiemnastych urodzinach dostałam „prezent” w postaci siostrzenicy. Uwielbiałam Natalkę! Spędzałam z nią dużo czasu, zwłaszcza, że Agnieszka zdecydowała, że nie będzie karmić piersią i że po urlopie macierzyńskim wróci do pracy.
Podczas częstych wizyt w domu siostry zorientowałam się, że Agnieszce niezbyt odpowiada rola mamy. Natalka wyraźnie ją irytowała; kiedy siostra słyszała jej płacz, wzdychała ciężko i zajmowała się dzieckiem z miną świadczącą o tym, jak ogromnie się poświęca. Bardzo chętnie za to oddawała malutką pod opiekę dziadkom.
Stało się więc tak, że Natalia praktycznie większość czasu spędzała z babcią, a przy okazji też ze mną. Bywało, że wychodziłam z nią na spacer, i ludzie brali mnie za młodą mamę. Nigdy jednak nie robili tego w przykry sposób, więc czułam się dumna i szczęśliwa. Zdarzało mi się fantazjować, że Natalia jest moim dzieckiem, czasami nawet nie wyprowadzałam nieznajomych z błędu, kiedy mówili mi, że mam śliczną córeczkę.
Dziewczynka poszła do przedszkola, kiedy ja miałam dwadzieścia jeden lat. Studiowałam wtedy zaocznie i jednocześnie pracowałam; nie miałam więc tyle czasu co kiedyś, by się nią zajmować, rzadziej wpadałam do siostry i szwagra. Chyba dlatego tak się zdziwiłam, kiedy po dłuższym okresie niewidzenia się, spotkałam Patryka.
– Rany, ale się zmieniłeś! – wykrzyknęłam. – Super wyglądasz.
– A ty chyba trochę schudłaś, nie? – odwzajemnił komplement. – I ładnie sobie włosy zrobiłaś. Do twarzy ci w rudym.
Poczułam, że się czerwienię. Faktycznie, przefarbowałam włosy, ale nikt nie powiedział jeszcze, że mi ładnie w nowym kolorze. A w oczach szwagra widziałam autentyczne uznanie. Od słowa do słowa dowiedziałam się, że Patryk zaczął chodzić na siłownię, głównie po to, żeby – jak się domyśliłam, choć nie powiedział tego wprost – nie być w domu, kiedy jest w nim Agnieszka.
– Znalazłem taki klub, gdzie mają specjalną salkę dla dzieci. Świetna sprawa – maluchy są z opiekunką, a rodzice mogą ćwiczyć w spokoju. Sporo dziewczyn przychodzi tam z dziećmi, chodzą na pilates i zumbę.
Zainteresowało mnie to, bo właśnie szukałam jakichś zajęć dla siebie.
Zrozumiałam, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń
Kiedy patrzę wstecz, wyraźnie widzę, że wtedy weszliśmy z Patrykiem na ścieżkę, z której potem trudno było nam zejść. Zaczęliśmy się umawiać w tym klubie, on szedł podnosić ciężary i wyciskać na ławeczce, ja biegłam na swoje zajęcia fitness. W tym czasie Natalka bawiła się pod okiem opiekunki z innymi dziećmi, a kiedy po nią przychodziliśmy po treningu, piszczała z radości i żądała, żeby zabrać ją na „coś dobrego”.
To właśnie w cukierni, w której my piliśmy świeżo wyciskane soki, a Natalka zajadała się sernikiem z czekoladą, po raz pierwszy dotarło do mnie, że kiedy jestem z Patrykiem, nie myślę o nim jako o moim szwagrze.
– To jest tak, jakbym siedziała przy stoliku z najlepszym przyjacielem – zwierzyłam się potem jedynej przyjaciółce, która by mnie nie oceniła negatywnie po tym wyznaniu. – A właściwie to nie, nie z przyjacielem… Bo on… kurde… on mi się podoba…
Wtedy myślałam, że to jednostronne uczucie. Przecież Patryk ożenił się z moją ładniejszą siostrą. Nawet kiedy była nieumalowana i miała nieumyte włosy, nie mogłam się z nią równać. No, może tylko figurę miałam lepszą, a to dzięki regularnym treningom na siłowni.
Starałam się stłamsić to uczucie. Nie pozwalałam sobie na fantazjowanie o Patryku, wypychałam z głowy każdą żywszą myśl o nim. Nie mogłam jednak zachować spokoju, kiedy moja siostra oznajmiła, że na Wigilię przyjdzie tylko z córką. Na pytanie, gdzie będzie wtedy Patryk, odpowiedziała, że możemy sobie sami go o to zapytać.
– Ale nie myślicie o rozwodzie ani nic? – przeraziła się mama. – Każde małżeństwo ma przejściowe problemy. Musicie dużo rozmawiać, a na pewno…
– Nie zamierzam więcej z nim rozmawiać – przerwała jej starsza córka. – I nie życzę sobie waszych komentarzy na ten temat. Jeśli postanowimy się rozwieść, to będzie to tylko i wyłącznie nasza sprawa.
Mama, tata i wszyscy pozostali członkowie rodziny oraz znajomi za bardzo bali się ostrego języka Agnieszki, by cokolwiek mówić o jej małżeństwie. Nie komentowali także głośno jej decyzji o rozwodzie, którą ogłosiła przed Wielkanocą.
W dniu ostatniej rozprawy rozwodowej rodziców, Natalka miała pięć i pół roku. Zamieszkała z matką, a właściwie to z dziadkami, bo Agnieszka coraz częściej zabierała ją jedynie na noc, a czasem i to nie.
Obwiniali mnie o rozpad małżeństwa mojej siostry
Kilka miesięcy później moja siostra wprowadziła się do nowego mężczyzny. Natalka dostała histerii.
– Ja sobie nie pozwolę na to, żeby dziecko mi dyktowało, z kim mam się wiązać! – krzyczała Agnieszka, przychodząc do nas po małą. – Mam prawo do szczęścia! No już, Natalia, przestań się ociągać! Wychodzimy!
W odpowiedzi słyszeliśmy tylko płacz małej, jej prośby, żeby mama jej nie szarpała i dramatyczne pytania: „kiedy do mnie przyjdziesz?” skierowane do mnie albo do babci. W tamtym okresie nie przestałam chodzić na siłownię ani widywać się z Patrykiem. Przeciwnie, jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy, bo byłam jego szansą na częstsze widzenia z córką.
Dużo rozmawialiśmy, ale nie tylko o Agnieszce i sprawach rodzinnych. Patryk i ja mieliśmy wiele wspólnego, lubiliśmy te same filmy, mieliśmy podobne poglądy polityczne, chcieliśmy tego samego od życia.
On nie pytał mnie, czy Agnieszka wie o tych naszych spotkaniach. Ja z kolei nie uważałam, że powinnam mówić o nich siostrze. Mieliśmy więc coś w rodzaju milczącego paktu. Spotykaliśmy się regularnie, ale nie obnosiliśmy się z tą przyjaźnią, która… w końcu zmieniła się w miłość. Nigdy nie pozwoliłabym sobie na przyznanie się przed Patrykiem, co do niego czuję, ale kiedy on zrobił to pierwszy, coś we mnie pękło.
– I co my teraz zrobimy? – zapytałam go, kiedy złapałam oddech po pocałunku. – Przecież jak moi rodzice się dowiedzą…
– Albo Agnieszka… – dodał, patrząc mimowolnie na Natalię bawiącą się z restauracyjnym klaunem balonikiem. – Wścieknie się. Na pewno się wścieknie…
Podjęliśmy decyzję, że zachowamy dyskrecję
Tyle że los zwykle ma swoje plany i z naszego zamiaru ukrywania związku niewiele wyszło. Przyłapał nas mój ojciec.
– Asia, zapomniałaś kluczy do domu – powiedział, wpadając któregoś razu na naszą siłownię. – Hm, to tutaj ćwiczysz? Ładnie tu.
W tym momencie od tyłu podszedł do mnie Patryk, który nawet nie zwrócił uwagi na starszego pana w płaszczu i kaszkiecie stojącego koło mnie, a już na pewno nie rozpoznał w nim byłego teścia.
– Kotek, za ile kończymy? Mieliśmy iść dzisiaj do kina po treningu – przypomniał, obejmując mnie w pasie i odgarniając nosem kucyk z mojego karku.
– Ppppatrykkk? – wyjąkał mój biedny tato ze zszokowaną miną.
– Asia? – zwrócił na mnie przerażone, pytające spojrzenie.
Nie było sensu zaprzeczać faktom. Patryk i ja byliśmy parą od kilku miesięcy. Kiedyś to się w końcu musiało wydać… Myślałam, że rozmowa z Agnieszką będzie trudna, ale to było nic w porównaniu z powiedzeniem o wszystkim mamie.
Nieoczekiwanie, zwróciła się przeciwko mnie, nazywając mnie lafiryndą, oskarżając o przynoszenie wstydu rodzinie, demoralizowanie Natalii i Bóg wie, co jeszcze. Z płaczem uciekłam z domu rodzinnego, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy. Nikt nawet za mną nie wyjrzał przez okno.
Tego dnia zamieszkałam u Patryka. Stało się to, jeszcze zanim o wszystkim dowiedziała się moja siostra, więc łatwo sobie wyobrazić, jak zareagowała.
– Jasne, tak podejrzewałam, że gziliście się, jeszcze kiedy on był moim mężem – zarzuciła mi, a ja zaczęłam ponownie płakać.
– Nie! Zeszliśmy się długo po waszym rozwodzie! – przysięgałam.
Ale ona tylko ze mnie szydziła, wyzywała mnie i mówiła, że to przeze mnie rozpadło się jej małżeństwo.
I, niestety, taka wersja przetrwała. Nikogo nie obchodziło, że Patryk i Agnieszka mieli problemy na długo przed tym, zanim ja stałam się pełnoletnia. Nikt już nie pamiętał, jak go sztorcowała przy ludziach, poniżała i krytykowała.
Nawet mój ojciec wyrzucił jakimś cudem z pamięci swoje dawne spostrzeżenia na temat wrednego zachowania mojej siostry. Nagle wszyscy zaczęli uważać, że „to było takie udane małżeństwo”, a potem przyszłam ja i wszystko zniszczyłam.…
Najgorsze jednak było to, że nagle wszyscy zaczęli bardzo interesować się domniemaną krzywdą, jaką oboje z Patrykiem mieliśmy robić Natalii. Nikt nie przyjmował do wiadomości, że od wielu lat to dziecko częściej widziało nas razem, niż ojca z matką i nie jest absolutnie niczym zaszokowane ani zdziwione.
Przeciwnie, Natalia była zachwycona, że spędzamy we trójkę jeszcze więcej czasu. Coraz bardziej niechętnie także odnosiła się do matki, w czym oczywiście wszyscy upatrywali mojej winy.
– Zwariowałaś, mamo??! – krzyczałam doprowadzona do łez. – Co niby ja jej mówię o Agnieszce? Że ją nastawiam przeciwko niej? Po co miałabym to robić?! Kocham Natalię! Chcę, żeby była szczęśliwa! A to, że Agnieszka jest fatalną matką, to nie moja wina!
Oczywiście nagle moja siostra została najwspanialszą matką na świecie. Wszyscy jej współczuli, wszyscy upatrywali problemów z córką w tym, jak haniebnie zachowała się jej młodsza siostra. Ludzie uwielbiają ferować wyroki, uwielbiają być domorosłymi psychologami, sędziami i prokuratorami. Tylko adwokatów jakoś nie miałam…
Mam gdzieś, co o mnie mówią
Mimo tych trudności, Patryk i ja byliśmy szczęśliwą parą. Planowaliśmy razem życie. Sądziłam, że takie poważne podejście do naszego związku zmieni coś w opinii mamy i powiedziałam jej, że chcemy się z czasem pobrać i mieć dzieci.
– Co?! – aż się złapała za serce.
– Jak to chcesz mieć z nim dziecko? Przecież ja będę jego babcią! Tak samo jak Natalki! Jak potem powiesz temu dziecku, że ma wspólnego tatusia z kuzynką? Nie, z siostrą przyrodnią! Przecież to będzie rodzeństwo przyrodnie i jednocześnie kuzynostwo! To… to jakieś… kazirodztwo! Przecież to nie może tak być!
Kiedy usłyszałam słowo „kazirodztwo”, nie wytrzymałam. Wyobraziłam sobie, że jeśli rzeczywiście moje dziecko ma słyszeć takie rzeczy i być narażone na słuchanie obrzydliwych plotek o swoich rodzicach, a do tego być tym „gorszym wnukiem”, to ja nie chcę mu tego robić.
– Musimy stąd wyjechać – powiedziałam do Patryka. – Tutaj nigdy nie będziemy mieli normalnego życia.
– Ale tutaj jest Natalia… – zaprotestował. – Nie mogę jej zostawić. Agnieszka będzie mi robić problemy z widzeniami, jeśli wyjadę z tobą…
To była nasza najcięższa wspólna decyzja. Podjęliśmy ją jednak. Wyjechaliśmy z miasta i zamieszkaliśmy na peryferiach. O dziwo, w negocjacjach z Agnieszką pomogli moi rodzice. Co prawda nie zaakceptowali mojego związku z Patrykiem, ale bardzo leżało im na sercu dobro wnuczki.
Agnieszka zgodziła się, żeby Natalka spędzała z nami połowę ferii zimowych i miesiąc wakacji, a także co drugi weekend. Odpowiada nam to, małej także. Nie sprawdziły się też czarne scenariusze o „traumie dla dziecka”. Natalka uważa za naturalne, że ja i jej tata mieszkamy razem, wie także, że pewnego dnia pojawi się dzidziuś i bardzo na to czeka.
Ostatnio Agnieszka zaskoczyła nas wiadomością, że jest w ciąży i bierze ślub. Spodziewa się bliźniąt. Już zaczęła podpytywać Patryka, czy Natalka mogłaby spędzać u nas więcej czasu, może nawet „na trochę” zamieszkać, bo ona boi się, że sobie nie poradzi z trójką dzieci. Patryk nie był pewien, jak zareaguję. Powiedziałam mu, że to spełnienie moich marzeń!