Dziewczyna, która została porzucona na dworcu kolejowym, przez wiele lat próbowała odnaleźć swoją matkę. Aż pewnego razu zadzwonił telefon.

Dziewczynka rozglądała się na wszystkie strony. Łzy stanęły jej w oczach i od czasu do czasu wołała: „Mamo!” W końcu jeden z mężczyzn na dworcu na nią spojrzał. Zatrzymał się, podszedł do dziewczyny i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu jej krewnych.

– Kochanie, gdzie jest twoja mama? – zapytał miłym głosem

– Nie wiem – odpowiedziała żałośnie.

– Jak masz na imię? – pytał dalej.

– Eliza – odpowiedziała.

– A gdzie poszła twoja mama? – zapytał mężczyzna.

– Nie mam pojęcia – Eliza spuściła głowę – obiecała, że ​​wkrótce wróci

– Oczywiście – odpowiedział zamyślony – a co to jest? – zobaczył, że w kieszeni kurtki dziewczyny był wsadzony skrawek papieru.

Był to list od matki dziecka.

„Dobrzy ludzie, którzy znajdziecie moją córkę. Nazywa się Eliza Staroń, urodziła się 20 marca 2003 roku. Nazywam się Alicja Staroń i nie mogę się nią już dłużej opiekować. Proszę o przekazanie dziewczyny do domu dziecka lub zabranie do siebie. Ona nie może ze mną zostać.

Mężczyzna podrapał się w nos w zamyśleniu.

Następnie wziął dziecko za rękę i udał się na najbliższy komisariat.

Od tamtego czasu minęło 16 lat.

Eliza jest dorosła. Skończyła już szkołę, i poszła do szkoły gastronomicznej w sąsiednim mieście. Uczy się dobrego zawodu. Wkrótce zostanie kucharzem i już pracuje na pół etatu w restauracji. Przez te wszystkie lata mieszkała w sierocińcu – niestety nikt jej nie adoptował. Przede wszystkim Eliza chciała odnaleźć swoją matkę. Nie chowała do niej urazy. Starała się w każdy możliwy sposób uzasadnić jej decyzję o pozostawieniu swojej córki na dworcu.

W szkole Eliza zaprzyjaźniła się z niezwykłą osobą – Anią.

– Słuchaj, słyszałaś, że jest taki program telewizyjny „Wybacz mi”? Tam na pewno pomogą ci znaleźć matkę – poradziła Ania.

– Trochę strach tam iść… – Lizkę dręczyły wątpliwości.

– Czemu, co jest nie tak? Nie masz nic do stracenia. Albo ją znajdziesz, albo nie – Ania klasnęła w dłonie. Dziewczyny weszły do ​​Internetu, wypełniły ankietę, wgrały potrzebne zdjęcia i wpisały dane Elizy do formularza. Pozostało im tylko czekać na odpowiedź programu.

Minęło jakieś 6 miesięcy i dziewczyny już zapomniały o swojej inicjatywie.

A potem nagle odezwał się telefon.

– Dzień dobry – usłyszała w słuchawce czyjś nieznany głos – Czy rozmawiam z Elizą Staroń?

– Przejrzeliśmy Pani formularz – dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym uszom.

– Chcielibyśmy zaprosić Panią do naszego programu telewizyjnego, w którym całkiem możliwe, że weźmie w nim udział Pani bliska osoba – usłyszała przez telefon.

– Jasne, z przyjemnością przyjadę – zgodziła się Eliza, nie mogąc powstrzymać radości.

Kobieta powiedziała jej przez telefon, gdzie i kiedy Eliza będzie musiała się zgłosić na nagranie i gdzie będzie mogła przebywać podczas kręcenia.

– Dostałam telefon z telewizji! – Eliza była zachwycona.

Ania cieszyła się szczęściem swojej przyjaciółki.

Kilka miesięcy później Eliza i Ania pojechały razem do ​​​​Warszawy.

Ludzie tłoczyli się w holu na Centralnym i Eliza poczuła się trochę przerażona. Czuła się bardzo niezręcznie.

W końcu prowadząca program opowiedziała historię Elizy i została wezwana do studia.

Kto mógłby odpowiedzieć na jej wezwanie?

– Dziś chcielibyśmy zaprosić do naszego studia Mikołaja – powiedziała z radością gospodyni programu telewizyjnego.

Do studia weszło 10-letnie dziecko.

– Powiedz proszę, jak masz na imię i dlaczego zdecydowałeś się przyjść na spotkanie z Elizą? –  prowadząca zapytała dziecko.

– Jestem jej bratem – odpowiedział onieśmielony chłopak — kiedy zobaczyłem jej historię na portalach społecznościowych i przypomniałem sobie, że moja mama opowiadała mi, że mam siostrę, i że zostawiła ją w sierocińcu.

– Jak się nazywa twoja matka? – prezenterka nadal zadawała pytania.

 Alicja Staroń – odpowiedziało dziecko i zapłakało smutno.

– Nie przyszedłeś tu sam, prawda?

– Z moją babcią – moja mama zmarła rok temu – Mikołaj powiedział ze smutkiem w głosie. Babcia weszła do studio i zaczęła przytulać Elizę razem z Mikołajem.

– Już nigdy się nie rozstaniemy – powtarzała babcia.

A Eliza cieszyła się, że w końcu znalazła swoich krewnych.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *