Czy na tym świecie rzeczywiście istnieje sprawiedliwość?
Czuję się jak kompletna idiotka. Moja najlepsza przyjaciółka wrobiła mnie i ukradła mi męża. Jestem zdumiona, jak wielką sieć kłamstw utkała. Ale czy można budować szczęście na czyimś nieszczęściu?
Arek i ja byliśmy szczęśliwym małżeństwem od pięciu lat, kiedy w naszym domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Wszystko zaczęło się od kwiatów. Kurier przyniósł nam bukiet z dopiskiem: „Dziękuję za wczorajszy wieczór, nie mogę doczekać się kolejnego”. Na początku próbowałam go przekonać, że to przypadek, że ktoś pomylił adresy, ale po trzecim bukiecie przestał mi wierzyć. Najdziwniejsze było to, że kwiaty przychodziły zawsze, gdy ja byłam w pracy, a mąż był w domu. Nawet logiczne argumenty nie działały. Mówiłam mu: „Arek, gdybym cię naprawdę zdradzała, nie byłabym na tyle głupia, by się tak narażać.”
Potem znalazł w naszym domu męskie bokserki, które nie należały do niego i urządził mi awanturę. Miałam dość tłumaczeń, że nie mam pojęcia, skąd się wzięły. Jedyne, co mnie uratowało, to to, że w zeszłym tygodniu odwiedził nas mój brat. Uznałam, że to jego bielizna, więc zadzwoniłam do niego. Przyszedł, zabrał „swoje” rzeczy i przeprosił za rozrzucenie ich. A gdy wychodził, szepnął mi na pożegnanie, żebym nie sprowadzała więcej kochanków do domu. Wtedy uznałam to za żart, ale potem okazało się, że faktycznie, nie były to jego bokserki.
A potem mój mąż pojawił się w mojej pracy podczas przerwy na lunch. Siedziałam wtedy w kawiarni z kolegą z pracy. Pijąc kawę, omawialiśmy nowy projekt. Zrobił mi awanturę przy wszystkich znajomych z pracy, nazwał kolegę moim kochankiem i wyszedł.
Wiedział, gdzie mnie szukać, bo ktoś przesłał mu e-mailem zrzut ekranu rzekomo mojego dialogu, w którym umawiałam się z moim kochankiem na spotkanie podczas przerwy na lunch.
Kiedy wróciłam do domu, okazało się, że spakował swoje rzeczy i się wyprowadził. Usiadłam na kanapie i wszystko przeanalizowałam. Jedyną osobą, która wiedziała, kiedy jestem w pracy, z kim i gdzie wychodzę na lunch, była moja przyjaciółka. A ostatnio nas odwiedziła, więc miała okazję podrzucić te bokserki. Wszystko ułożyło się w logiczną całość.
Próbowałam porozmawiać z mężem, ale on mi nie wierzy. Niedawno dowiedziałam się, że po naszym rozstaniu, mój mąż znalazł pocieszenie w ramionach mojej byłej już przyjaciółki. Tak się do siebie zbliżyli, że zamieszkali razem. Jej misterny plan się powiódł, ma to, czego chciała.
A ja siedzę i zastanawiam się, czy istnieje sprawiedliwość na tym świecie?