Macocha wystawiła nas za drzwi na mróz, żebyśmy usunęli śnieg. Wszystko skończyłoby się tragedią, gdyby tata wtedy nie wrócił do domu.

To wydarzyło się pięćdziesiąt lat temu, ale pamiętam to jak dziś.
Miałem dziesięć lat, a moja siostra sześć, kiedy zmarła nasza mama. W ciągu roku mój ojciec się ożenił, bo twierdził, że potrzebujemy matki. Od pierwszych dni ta kobieta nie lubiła nas, a zwłaszcza mnie. Moją siostrę tolerowała mniej więcej, bo dogadywała się z jej córką. Siostra była jeszcze mała i wielu rzeczy nie rozumiała.

Ojciec cały dzień był w pracy i późno wracał do domu. Rzadko go widywaliśmy, większość dnia spędzaliśmy z macochą. Nie skarżyłem się mu, bo nie chciałem go denerwować. W milczeniu znosiłem wszystkie jej nadużycia. W pewnym sensie on ją kochał, ale nasze dzieciństwo było jak w jakiejś smutnej bajce – zła macocha, która uwielbiała własną córkę, a nienawidziła pasierbów. Nadałem jej przezwisko „Złoma”, w skrócie „zła macocha”.

Cały czas na mnie syczała i przeklinała, była niezadowolona dosłownie ze wszystkiego. Pewnego razu podczas zabawy z jej córką, moja siostra ją obraziła. Nic wielkiego się nie wydarzyło. Po prostu moja siostra nie chciała dać jej lalki, którą dostała jeszcze od mamy. To była jej jedyna pamiątka po niej.
Wtedy macocha wpadła w furię, krzyczała i zamachnęła się na moją siostrę, żeby ją uderzyć – i to była ostatnia kropla. Stanąłem między nimi i powstrzymałem ją przed uderzeniem siostry. Kobieta zacisnęła usta i spojrzała na mnie ze złością.
– Obrońca się znalazł?! Taki cwany jesteś, to maszeruj na zewnątrz odśnieżyć podwórze. Może to ostudzi twoje zapędy. Dopóki nie usuniesz całego śniegu, nie wpuszczę was do domu! – I wypchnęła nas za drzwi, uniemożliwiając nam ubranie się. Nie zdążyliśmy nawet złapać kurtek. Siostra miała na sobie tylko cienką sukienkę i rajstopy.
– Proszę, niech Oleńka zostanie, sam to posprzątam. Ona jest mała. – prosiłem.
— Nie, ona też musi ponieść karę, żeby wiedziała, że nie może krzywdzić mojej córki.- odpowiedziała i zamknęła drzwi.

W nocy spadło dużo śniegu i nie sposób było tego wszystkiego usunąć. Tego roku zima była wyjątkowo śnieżna i mroźna. Płatki śniegu krążące w powietrzu nadal spadały na ziemię. Zapukałem do sąsiadów i poprosiłem, żeby zajęli się siostrą do powrotu taty. Dobrzy sąsiedzi zgodzili się przyjąć dziecko, a ja poszedłem walczyć ze śniegiem. Po pół godzinie nie czułem już nóg i rąk, ale wiedziałem, że nie mogę przestać, bo mogę zamarznąć. Palce u rąk i nóg stały się zauważalnie niebieskie. Nagle poślizgnąłem się i upadłem. Pamiętam tylko, że śniła mi się moja mama, która płakała i prosiła, żebym wstał, mówiąc, że jest dla mnie za wcześnie. Tak bardzo za nią tęskniłem. Ocknąłem się już w szpitalu. Tata mnie znalazł, gdy wracał z pracy. Nie zamarzłem, tylko dlatego, że nasz pies mnie ogrzał.

Kiedy wróciłem ze szpitala do domu, „Złamy” nie było, ojciec ją pogonił. W końcu zrozumiał, że lepiej sami o siebie zadbamy, niż ona o nas.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *