– Musimy zorganizować pomoc dla mojej matki. Może zabierzemy ją do nas? – Zbyszek popatrzył pytająco na żonę.
-Ale dlaczego to my mamy się nią zająć? – Magdzie wcale nie uśmiechało się jeździć codziennie do teściowej, a tym bardziej mieć ją pod swoim dachem.
– Przecież wiesz dobrze, że moja siostra zaraz urodzi i nie da rady opiekować się matką. A z resztą jej mąż nigdy nie zgodzi się zamieszkać razem z nią. –
– A myślisz, że mi się ten pomysł podoba? Też mam dziecko i muszę się nim zajmować. Jak ty to sobie wyobrażasz? Praca, dziecko i jeszcze twoja matka. Jak ja niby mam to wszystko pogodzić? – Magda była coraz bardziej zdenerwowana.
– Po prostu musisz zwolnić się z pracy. Ja będę odwoził Igora do szkoły i zabierał go z niej. – powiedział, jakby to nie było nic wielkiego.
– Zapomnij! Nigdy się na to nie zgodzę, ta praca daje nam stabilizację, a Igora trzeba z lekcjami dopilnować. Nie! I jeszcze raz nie! – odpowiedziała podniesionym głosem.
Magdę przerażała perspektywa wspólnego mieszkania z teściową. Na początku małżeństwa mieszkali razem i to były najgorsze lata jej życia. Teściowa na każdym kroku utrudniała jej życie. Według niej Magda wszystko robiła źle i do niczego się nie nadawała. Czuła się jak więzień w domu teściowej, na każdym kroku kontrolowana. Raz nawet matka męża powiedziała jej – „Mój syn jest głupcem, że się z tobą ożenił, on zasługuje na kogoś lepszego niż ty.”
Magda znosiła te docinki bez słowa skargi, aż do dnia chrztu Igora, kiedy to przy całej rodzinie teściowa wypaliła, że to nie jest jej wnuk, bo mały wcale nie był podobny do Zbyszka, więc Magda na pewno go zdradziła. To wyjaśniło sprawę, dlaczego teściowa nigdy nie wzięła go na ręce ani nie odwiedziła jak był mały. Ona była święcie przekonana, że Igor jest dla niej zupełnie obcym dzieckiem. W Magdzie coś wtedy pękło i postawiła mężowi ultimatum: albo się wyprowadzają albo ona odejdzie. Zbyszek postawił wtedy na rodzinę i wkrótce przenieśli się do wynajętego mieszkania, a parę lat później kupili własne.
A teraz miałaby znowu mieszkać z teściową i narażać się na jej drwiny. Nie mogła na to pozwolić.
– Nie zgadzam się! – powtórzyła jeszcze raz. – Nie! I koniec, kropka.
– Wiedziałem, że tak powiesz. Mama mówiła… – zaczął Zbyszek, a to sformułowanie działało na Magdę jak płachta na byka.
– Mam dość tego twojego ” mama mówiła”. Niech się córka nią zajmie, skoro przepisała na nią swoje mieszkanie. Ja nie mam wobec niej żadnego obowiązku. Sama to zawsze powtarzała, że jestem dla niej nikim, obcą osobą. Zawsze mną pomiatała, a teraz ja mam poświęcić dla niej wszystko. W imię czego? – Magdzie ze zdenerwowania drżał głos.
– Jest chora, lekarze dają jej najwyżej rok życia. Nie możesz się od niej odwrócić! – dla podkreślenia swych słów, mężczyzna uderzył dłonią w stół.
– Mogę! I zrobię to! Gdzie twoja matka była, jak kupowaliśmy mieszkanie? Czy pomogła nam w jakikolwiek sposób? Otóż nie! W tym czasie, jak sam dobrze pamiętasz, spłacała samochód twojej siostry. Naszemu synowi też nigdy nic nie kupiła, ale dla dziecka twojej siostry nie żałuję pieniędzy. Jeszcze go nie ma na świecie, a już kupiła mu wózek i założyła lokatę. I teraz nasz syn, ten znienawidzony „owoc zdrady”, ma jej odstąpić swój pokój i przenieść się do nas albo do kuchni? Nigdy do tego nie dopuszczę. Przez te wszystkie lata byłam dla niej nikim, więc niech tak zostanie. Ma kochaną córkę i jej wspaniałą rodzinę, to niech się nią zajmą. I zdania nie zmienię. – Magda odwróciła się i wyszła z kuchni.
– Ja też nie. Jutro przywiozę matkę do nas, czy Ci się to podoba czy nie! Przyszykuj pokój dla niej! – warknął Zbyszek.
Magda w momencie odwróciła się.
– To jest twoje ostatnie słowo? W takim razie zabieram Igora i wracam do rodziców. – Wyciągnęła walizkę i zaczęła się pakować.
– Nie myśl, że będę płacił pieniądze na Igora. Dokonałaś wyboru, by nasz syn wychowywał się bez ojca, więc radź sobie sama. – wykrzyczał.
– Ty też dokonałeś wyboru – pomyślała Magda i zatrzasnęła walizkę. – Już nigdy nikomu nie pozwolę zrobić z siebie, ani tym bardziej z mojego dziecka, popychadła. Ten rozdział uważam za zamknięty.