Weronika poznała Aleksandra jakoś tak pod koniec studiów. Od razu się w nim zakochała i po zaledwie dwóch miesiącach znajomości już była w ciąży.
– Tak szybko? Planowałaś iść do pracy, zdobyć trochę doświadczenia… Zresztą mało znasz tego chłopca – dziwiłam się, kiedy oznajmiła mi radosną nowinę.
Odparła, że ona nie będzie musiała iść do pracy. Olek dobrze zarabiał w amerykańskiej firmie, miał już w ręku doktorat i perspektywy awansu na wysokie stanowisko.
– A poza tym ma swoje mieszkanie. Nie mogłam ryzykować, że jakaś długonoga laska mi go sprzątnie sprzed nosa.
Zrozumiałam, że ciąża Weroniki nie była przypadkowa. Moja córka złapała męża na dziecko. Bardzo mi się to nie spodobało. Olek okazał się miłym człowiekiem. Wszystko wskazywało na to, że mimo wszystko młodzi są ze sobą szczęśliwi, więc przestałam się martwić o przyszłość córki i jej dziecka. Już nie bałam się, że nieczysta gra Weroniki wobec partnera może się na niej kiedyś zemścić.
Skoro wszyscy za nią tyramy, to co robi ona?
Młodzi pobrali się w Boże Narodzenie, a dwa miesiące później zostali rodzicami ślicznej Marysi. Weronika 10 dni przed porodem obroniła dyplom inżyniera. Byłam z niej dumna. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Po narodzinach wnuczki moje życie stanęło na głowie. Zamiast wracać z pracy do domu, biegłam do córki, która zupełnie sobie nie radziła.
Myślałam, że gdy Wera odzyska siły, nad wszystkim zapanuje. Po dwóch miesiącach harówki w pracy, u dzieci i we własnym domu poddałam się. Do pozostawienia Weroniki samej sobie namówił mnie mąż. Stwierdził, że nasza córka nie daje sobie rady, bo nie musi. Z każdej strony dostaje pomoc.
– Olek robi zakupy, sprząta, nawet gotuje… Sama słyszałaś, jak się Wera z niego śmiała, że mu kotlety nie wyszły. A ty biegasz tam co dzień i się zajmujesz małą. Ostatnio widziałem, jak prasujesz małej ciuszki i Olkowi koszule. To ja się pytam, co robi nasza córka?
Miał rację. Weronika poza przystawianiem dziecka do piersi nie miała nic do roboty. Kiedy Marysia skończyła 11 miesięcy i zaczęła chodzić, moja córka zażądała zatrudnienia niańki do dziecka.
– Nie daję rady upilnować Marysi, mamo… Kręgosłup mi wysiadł.
Nianie były w sumie trzy. Każda rezygnowała, gdy okazywało się, że wymagania Weroniki wykraczają daleko poza opiekę nad dzieckiem. Do pomocy przyszła matka Olka. Też nie była skora do poświęceń, jakich oczekiwała Wera, i po sześciu tygodniach harówki w ich domu odmówiła dalszej pomocy na cały etat.
Małżeństwo mojej córki zawisło na włosku. Postanowiłam się z nią rozmówić. Wytłumaczyłam, że musi się wziąć w garść, zająć dzieckiem, domem. Nie zwalać winy na teściową, nie pozwolić, żeby Olek po pracy musiał podwijać rękawy i jeszcze tyrać w domu.
W końcu moje i męża rozmowy z córką odniosły pewien skutek. Młodzi znów byli dla siebie mili, choć widziałam, że Weronika strasznie się męczy. Nie odpowiadała jej rola matki, żony i pani domu…
Po wakacjach w Chorwacji córka radośnie oznajmiła nam, że spodziewa się drugiego dziecka. Olek nie podzielał entuzjazmu żony. Sytuacja się powtórzyła. Franio urodził się w maju… Córka źle zniosła poród, była słaba, miała kłopoty ze stawem biodrowym. Nie mogła dźwigać dziecka.
Znów zaprzęgłam się do roboty u dzieci, zięć nie nadążał z godzeniem obowiązków w domu i w pracy, zatrudniona niania zajmowała się Marysią… Widziałam, że zięć nie znosi dobrze ciągłej obecności obcej kobiety w domu. Zwróciłam na to córce uwagę.
– Poślemy Marysię do żłobka i jakoś to będzie – uspokajała mnie Wera.
To rozwiązanie nie dało nic. Nie było w domu nikogo obcego, lecz Weronika, częściowo zwolniona z opieki nad córeczką, nie zamierzała zajmować się synem, jak powinna. O normalnym prowadzeniu domu też nie było mowy. Chory staw biodrowy dawał się jej we znaki… Było źle.
Dlaczego? Przecież między nimi się poprawiło
Mąż i ja postanowiliśmy sfinansować córce kosztowną rehabilitację. Po kilku miesiącach Wera stanęła wreszcie na nogi i zaczęła więcej czasu poświęcać dzieciom i domowym obowiązkom. W ich domu wyczuwało się jednak atmosferę napięcia. Olek wcale nie był szczęśliwym mężem i tatą.
– Znalazłam fajny żłobek dla Frania – pochwaliła się córka, gdy wnuczek skończył dwa lata. – Pójdę do pracy, zatrudnimy pomoc do domu… Olek tak ciężko pracuje. Czas, żebym i ja zaczęła zarabiać pieniądze.
Wątpiłam, czy córka od razu znajdzie pracę, ale najważniejsze, że coś chyba zrozumiała. Cieszyłam się, bo między nimi troszkę się poprawiło. Szczerze życzyłam im szczęścia. Właśnie kupowałam gwiazdkowe prezenty, kiedy zadzwoniła córka.
– Mamo, przyjdź koniecznie. Olek się wyprowadził! Mówi, że będzie płacił na dzieci… Mamo, przyjdź! – córka płakała w słuchawkę.
Nie rozumiałam decyzji zięcia. „Już przecież było dobrze! Co prawda Wera wciąż nie ma pracy, ale to niemożliwe, żeby z tego powodu Olek ją zostawił”– myślałam zmartwiona.
– Dlaczego, co mu się stało? – spytałam.
– Bo odstawiłam pigułki… Jestem w ciąży, mamo – wyjęczała moja córka.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Odłożyłam lalkę, którą chciałam kupić dla Marysi. Ręce mi się trzęsły.
– Szkoda, że nie zapytałaś Olka, czy on też chce mieć trzecie dziecko… – powiedziałam
z trudem. – Źle zrobiłaś, córeczko.