Jesteśmy z mężem małżeństwem od czternastu lat. Mamy własne mieszkanie, dwójkę dzieci i samochód. Wszystkie moje przyjaciółki myślą, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, ale ja myślę o rozwodzie. Podzieliłam się swoimi przemyśleniami z przyjacielem, ale on kazał mi to dobrze przemyśleć i się nie spieszyć. Polecił mi wziąć kartkę, podzielić ją na dwie kolumny; w jednej wypisać wszystkie cechy pozytywne mojego męża, a w drugiej negatywne. Jeśli będzie więcej pozytywnych, powinnam porzucić myśli o rozwodzie i dalej wieść z nim życie, a jeśli będzie więcej negatywnych, powinnam zrobić to, co uważam za konieczne. Postanowiłam zrobić tak, jak powiedział i sprawdzić.
W pierwszej, lewej kolumnie, postanowiłam wpisać pozytywne cechy męża. Zarabia dwa razy tyle co ja. W zasadzie jego pensja wystarcza na wygodne życie całej naszej rodziny. Jako ojciec jest bardzo troskliwy. Czasem jestem nawet zazdrosna o nasze dzieci, bo wydaje mi się, że są bardziej przywiązane do niego niż do mnie. Jako mąż też o mnie dba, zawsze przypomina bym wzięła parasol, jeśli ma padać, gotuje, gdy jestem zmęczona i chodzi na zakupy, jeśli wie, że późno wrócę. Robi mi śniadanie do łóżka, dba o porządek w domu i co tydzień zabiera mnie na randki tylko we dwoje. Potrafi zrezygnować ze swojej wygody, by mnie zadowolić.
W drugiej kolumnie, po prawej stronie wpisałam wielkimi literami tylko jedno hasło: „Zbyt idealny”. Irytuje mnie to, że nigdy się nie kłócimy, ani nawet nie wymieniamy opinii. Czasem przychodzę z pracy wściekła i potrzebuję miejsca, by wyładować swoje emocje. Staję w progu, ciskając z oczu piorunami, a on patrzy na mnie kochającym wzrokiem i pyta, czy zaparzyć mi herbaty. Jego zachowanie jest zawsze zbyt poprawne i przewidywalne. Po 14 latach mam dość ideału. Chcę pasji, emocji, niespodzianek i wrażeń, ale nie dostaję ich i przez to nie jestem szczęśliwa w swoim małżeństwie.
Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, a może jednak mam rację?