Dwa lata temu mój syn rozwiódł się z żoną. Po narodzinach ich drugiego dziecka, synowa dowiedziała się, że znalazł inną kobietę, więc złożyła pozew o rozwód. Na początku moja synowa nie chciała ze mną rozmawiać. Jako kobieta, rozumiem ją, to bardzo bolesne być porzuconym. Znam ten emocjonalny ból, jaki kobieta czuje w takim momencie, bo mój własny mąż też mnie zostawił. Po pewnym czasie jednak pozwoliła mi widywać się z wnukami. Mój syn nie interesował się swoimi dziećmi; płacił jedynie alimenty. Uważał, że to jego jedyna odpowiedzialność wobec nich. Zaczęłam często ich odwiedzać i zawsze przynosiłam prezenty. Chyba w ten sposób chciałam wynagrodzić im brak ojca.
Moja synowa czasami prosiła mnie, żebym zajęła się dziećmi. Dogadywałyśmy się dobrze, chociaż czasami krytykowała mnie za niewłaściwe wychowanie syna. Milczałam, bo nie chciałam zepsuć naszej relacji. Nie tylko dzieci nas łączyły, naprawdę kochałam ją jak córkę. Była uprzejmą i miłą osobą oraz wspaniałą matką. Została z dziećmi w dwupokojowym mieszkaniu, w którym mieszkali razem z moim synem. Mieszkanie należało do mnie; dałam im je w prezencie ślubnym. Po rozwodzie, nakazałam synowi, żeby zostawił mieszkanie dzieciom.
Pewnego dnia dowiedziałam się, że w życiu synowej pojawił się nowy mężczyzna.
To mnie rozzłościło. Jak ona może, jako matka, zachowywać się w taki sposób? Postanowiłam z nią o tym porozmawiać. Potwierdziła to i dodała, że to poważny związek. Byłam wściekła i powiedziałam jej, że nie może tak postępować. Że jest matką i powinna myśleć o dzieciach, a nie o sobie.
Na to ona odrzekła mi ostro: „A czy twój syn myślał o dzieciach, kiedy od nas odszedł i poszedł do innej? On może układać sobie życie od nowa, a ja nie. Bo co? Bo mam dzieci, które on mi zostawił? Proszę, nie wtrącaj się w moje życie.”
Po tej rozmowie zdałam sobie sprawę, że ma rację. Naprawdę nie mam prawa ingerować w jej życie. Nie jest już żoną mojego syna, też ma prawo ułożyć sobie życie. Jako kobieta to rozumiem, ale jako babcia chcę dla moich wnuków jak najlepiej.