Jestem wychowankiem domu dziecka i zawsze marzyłem o stworzeniu silnej, przyjaznej rodziny, w której moje dzieci będą otoczone miłością i troską obu rodziców. Poznałem Katarzynę na ostatnim roku studiów, przyciągnęła mnie swoją urodą. Wkrótce pobraliśmy się. Nasze życie rodzinne zaczęło się tak samo jak u wszystkich. Na początku, mieliśmy pewne problemy finansowe, ale później, oboje awansowaliśmy na lepsze stanowiska i wszystko się ustabilizowało. Po jakimś czasie, w naszej rodzinie pojawił się syn, a po dwóch latach córka. Żyliśmy nieźle, jak przeciętna rodzina.
Nie mogliśmy sobie pozwolić na codzienne wizyty w drogich restauracjach, ale nie brakowało nam niczego. Jedynym dużym mankamentem w charakterze mojej żony, była ogromna chciwość do pieniędzy. Kiedy mieliśmy po trzydzieści pięć lat, a nasz starszy syn skończył dziesiąty rok, Kasia zaczęła zazdrośćić koleżankom, które wyjeżdżały na zarobki za granicę. One zawsze wracały z porządną sumą pieniędzy. Wreszcie sama poprosiła swoją znajomą, o znalezienie dla niej pracy. Nie konsultowała swojego pomysłu z nikim, sama podjęła taką decyzję.
Nawet mnie nie zapytała, była pewna, że wygrała szczęśliwy los. Zabrała dokumenty, walizkę z rzeczami i wyjechała, zostawiając mnie z dziećmi. Przez dziesięć lat, Katarzyna pracowała w Niemczech. Przyjeżdżała do domu dwa razy w roku. Sam musiałem zajmować się synem i córką. W pewnym momencie, gdy minęło pięć lat, pogodziłem się z myślą, że nie mam żony i postanowiłem złożyć pozew o rozwód.
Dzieci od dawna są już dorosłe, córka wprowadziła się do akademika, a syn się ożenił i znalazł pracę, wynajmują mieszkanie ze swoją żoną. Teraz Kasia wróciła i próbuje się ze mną pogodzić, ale nie mogę jej wybaczyć.