– Mamo, tato, to jest moja narzeczona Weronika – starałem się ukryć swoje zdenerwowanie, ale mi to nie wychodziło.
Moja twarz zrobiła się czerwona, jak zwykle, gdy byłem zawstydzony. Narzeczona była dziewczyną o wyrazistych, krągłych kształtach. Nikt nigdy nie pozostawał obojętny na jej sylwetkę, ponieważ była co prawda puszysta, ale każda dziewczyna mogła jej zazdrościć tych proporcji.
– Weronika? – zapytał mój ojciec. – Piękne imię. Czy nasza Weronika nie chciałaby herbaty z ciastem?
– Z ciastem? – zdziwiła się, ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo przerwała jej moja mama.
– Idealny moment, właśnie nastawiliśmy czajnik, a ja upiekłam ciasto. Już jest gotowe, czeka na nas.
Kiedy wszyscy usiedli w kuchni, moja matka uroczyście podała wszystkim kawałki swojego cukierniczego arcydzieła, a przed Weroniką postawiła największy kawałek, a na nim ogromną różę z kremu śmietankowego.
Weronika delikatnie odepchnęła od siebie talerz z ciastem, smutno spojrzała na moją mamę i powiedziała:
– Czy to jest problem, jeżeli nie spróbuję Pani ciasta?
Moja mama już myślała, że coś źle powiedziała, ale wszystko było dużo bardziej skomplikowane.
– Muszę schudnąć. Trzymam się ścisłej diety i ciasta oraz inne słodycze są mi surowo zabronione – dodała, spuszczając wzrok na podłogę.
– Dlaczego chcesz schudnąć? – zdziwił się mój tata. Jesteś taka piękna!
– Hmmm – moja narzeczona była skołowana. – Myślę, że w XXI wieku dziewczyna powinna być smukła.
– Smukła, to znaczy chuda? – zdziwiła się moja matka.
– No, tak… zawsze byłam puszysta. Rodzice uwielbiali wszystko co mączne, smażone. I przyzwyczaiłam się do takiego jedzenia, a potem już było trudno to zmienić. Walczę z wagą od roku, sukcesy są małe, ale są … – Weronika wyraźnie czuła się niekomfortowo z tym tematem.
– Schudniesz i mój syn będzie nieszczęśliwy – stwierdził ojciec.
– Co ma do tego nasz syn, jeśli dziewczyna chce schudnąć? Zastanów się, co mówisz… – oburzyła się moja mama. – To jest jej ciało i jej sprawa.
– Tak, tato. Weronika sama decyduje, jaką chce być, ale ja, jeśli mam być szczery, wolę tę sylwetkę. Kocham ją taką, jaką jest … – dodałem.
– Też byłaś chuda. To ja Cię w człowieka przemieniłem – zaśmiał się ojciec do mojej mamy. – Przyjechałaś z wsi, porządna młoda dziewczyna, potem postanowiłaś schudnąć i byłaś jak patyczak, to ja Cię wykarmiłem.
– Prawdę mówi – zaśmiała się moja matka. Przyjechałam do miasta, widzę – wszystkie są chude, kości wystają, talie są węższe niż moje nogi… Znalazłam różne diety, wszystkiego spróbowałam, w końcu schudłam.
– Tak – mój ojciec podjął temat. – Schudła, chodziliśmy do kawiarni, do restauracji, a ona nic nie jadła, ani słodkiego, ani słonego, ani smażonego … Tylko swoje warzywa, owoce … Ile mnie to sił kosztowało, aby jej wytłumaczyć, że im więcej jej, tym lepiej dla mnie.
– Dokładnie – moja matka znowu się wtrąciła. – On mnie przekupił słodkościami, nabrałam od razu 15 kg. Było mi trudno, z tymi dietami trzymałam się ostatnich sił. Uwielbiam słodycze…
– I ja – powiedziała Weronika – też uwielbiam słodycze.
Moja narzeczona przesunęła talerz bliżej siebie i wtedy moi rodzice powiedzieli:
– Nasza dziewczyna!