W życiu każdego młodego człowieka następuje trudny okres. Opuszcza się dom rodzinny, rodziców i przeprowadza się, mając na celu stanie się niezależnym i samodzielnym człowiekiem. Ten czas nadszedł również dla mojej córki, która niedawno skończyła 19 lat. Skończyła technikum, a ponieważ w naszej wsi nie było zbyt wiele ofert pracy, poza byciem sprzedawcą w lokalnym kiosku, zdecydowała, że będzie szukać pracy w mieście.
Tylko że w mieście nie mieliśmy żadnych znajomych, więc moja córka musiała mieszkać i nauczyć się samodzielnego życia bez nikogo bliskiego obok. Tej wiadomości nie przyjęła zbyt entuzjastycznie, ale było to o wiele lepsze niż zostanie na wsi, gdzie przyszłość wydawała się niejasna. Do miasta pojechałyśmy pociągiem, a z nami w przedziale jechała pewna starsza pani.
Usłyszała naszą rozmowę i powiedziała, że ona też mieszka sama w mieście i nie ma tam rodziny. Zaczęłyśmy rozmawiać, a w trakcie rozmowy zaproponowała swoją pomoc, mówiąc, że samotni ludzie powinni pomagać sobie nawzajem. Powiedziała, że może opiekować się moją córką. Moja córka wynajęła u niej pokój. Natychmiast zaufałam tej kobiecie… I słusznie, ponieważ już po kilku miesiącach, córka przyznała, że ta kobieta stała się dla niej jak prawdziwa babcia. Oby takich ludzi było nam dane spotykać jak najczęściej.