Z mężem zawsze pragnęliśmy mieć dzieci. Gdy przyszły na świat nasze dwie córki w odstępie dwóch lat, czuliśmy się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Jednak kiedy wydawało się, że nasza rodzina jest już kompletna, przyszła niespodzianka – byłam w ciąży z trójką dzieci! Prawdopodobieństwo takiego naturalnego poczęcia trójki dzieci było niesamowicie niskie – tak mówili mi wtedy lekarze.
Nie powiem, byliśmy ogromnie zaskoczeni, cieszyliśmy się na myśl o powiększającej się rodzinie, a jednocześnie żyliśmy w strachu.
Tygodnie mijały, aż nadszedł ten wielki dzień. Trafiłam do szpitala. Mimo że dzieci przyszły na świat wcześniej niż przewidywano i każde z nich ważyło nieco mniej niż należy, wszystkie trzy dziewczynki były zdrowe. Niemniej jednak, po porodzie mój stan był krytyczny. Wprowadzono mnie nawet w śpiączkę farmakologiczną, a mąż już szykował się, że zostanie samotnym ojcem.
Dzięki Bogu, wyszłam z tego cało. A lekarze zauważyli coś niezwykłego u moich nowo narodzonych dziewczynek – były identyczne. Szansa na narodzenie się identycznych trojaczków jest rzeczywiście jedna na milion.
Kiedy wróciliśmy do domu, to było prawdziwe zamieszanie. Nie wiedziałam, w co ręce włożyć, mój mąż przeżywał to samo.
Mimo wszystkich trudności, teraz jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. Mąż musiał zrezygnować z pracy, aby zaopiekować się rodziną podczas mojej późniejszej rekonwalescencji, bo doszło jeszcze kilka innych problemów ze zdrowiem. Ze względu na rosnące rachunki nasi przyjaciele i sąsiedzi postanowili nam pomóc i założyli zbiórkę pieniędzy.
Dziś wiem, że do końca życia nie odpłacę im się za tę hojność. Dali nam nadzieję i tak duże wsparcie. Gdyby nie dobrzy ludzie, życie byłoby naprawdę ciężkie.