Ja i mój mąż mieszkamy w mieście, tak jak jego rodzice. Moi zaś rodzice mieszkają na wsi ponad 100 kilometrów od nas. Mamy dwójkę dzieci. Jeden ma 5, a drugi 7 lat. Zdecydowaliśmy się wysłać dzieci na miesiąc do mojej rodziny na wieś. Moi rodzice bardzo chcieli spędzić czas ze swoimi wnukami. W majówkę zawieźliśmy dzieci do nich. Zostaliśmy tam przez cztery dni. Pomogliśmy rodzicom w domu i gospodarstwie, a potem wróciliśmy do siebie. Było tak dziwnie bez dzieci, ale mama mnie uspokoiła, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Zostawiliśmy rodzicom wszystko, czego mogli potrzebować i codziennie dzwoniliśmy. Jak wszystkie dzieci, nasze były bardzo wybredne, zwłaszcza w jedzeniu. Powiedziałam mamie, żeby nie rozpieszczała ich zbytnio. Po kilku dniach mama zadzwoniła prosząc o więcej pieniędzy.
Okazało się, że byli na targu i kupili drogie garnitury dla obu wnuków. Powiedzieli, że przydadzą im się do szkoły. Na próżno wydali pieniądze, bo dzieci szybko rosną, ale oczywiście, pieniądze wysłaliśmy. Takie sytuacje zdarzały się nie raz. Potrzebowali pieniędzy na karuzelę, hulajnogę, jakieś maści na stłuczenia, plus – lody i niezdrowe burgery dla dzieci. Mój mąż ciągle narzekał, bo nie zarabiamy aż tak dużo i nie możemy pokryć wszystkich tych rozrywek w tak krótkim czasie. Powiedział, że za taką kwotę moglibyśmy spędzić cały miesiąc na jakichś wakacjach z namiotem. I z tego powodu mieliśmy kłótnię. Zdenerwowałam się i przypomniałam mu, że jego rodzice, mimo że mieszkają obok, nie interesują się swoimi wnukami i rzadko nas odwiedzają.
Jego matka tylko raz czy dwa razy została z dziećmi, a moi rodzice mieli je u siebie cały miesiąc. Mój mąż powiedział, że kiedy jego rodzice przyjeżdżają, przynoszą mnóstwo upominków. Moi rodzice zrobili o wiele więcej: pomogli nam z remontem. To była nasza pierwsza tak duża kłótnia. Nigdy wcześniej tak się nie kłóciliśmy. Zarzucaliśmy sobie wszystko. Po długich rozmowach w końcu się pogodziliśmy. W ten weekend odebraliśmy dzieci do domu. Ojciec i matka wycierali łzy, całowali wnuków, nie mogli się z nimi rozstać. Dzieci też płakały. Bardzo im się podobało u dziadków na wsi. Było tam tak wesoło i zdrowo. Dzieci chciały jeszcze zostać, a nawet wrócić tam na następne lato. Ale teraz nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze ich tam zostawimy. Jeśli to ma prowadzić do takich kłótni…