Mam młodszą siostrę, Agnieszkę, która ma po prostu straszliwy charakter. Jest bezczelna i sprytna od najmłodszych lat. Wszystko zaczęło się, gdy miałem 16 lat, a Agnieszka skończyła 13. W tym czasie nasz ojciec zmarł. Jego śmierć była dla naszej rodziny ciężka: zginął pod kołami ciężarówki, kiedy jechał do babci.
Wszyscy krewni natychmiast zaczęli żałować biednej Agnieszki, która straciła ojca. Mnie to zabolało, bo również straciłem tatę, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi, nie otrzymałem żadnego wsparcia, nie próbowano mi pomóc poradzić sobie z tym. Wszystkie wysiłki krewnych były skierowane na Agnieszkę. Jeśli coś się działo w jej życiu, Agnieszka sprawiała kłopoty, chodziła na imprezy, wagarowała albo coś w tym rodzaju, wykorzystywała to do manipulacji, aby na nią nie krzyczeć:
– Tato nigdy by na mnie nie krzyczał. Tato by mnie zrozumiał.
Po tych słowach zarówno mama, jak i nauczycielka nie mówiły już nic więcej, a wszystkie grzechy Agnieszki były natychmiast wybaczone. Taka postawa mnie denerwowała. Mogłem mówić to samo, tylko sumienie mi na to nie pozwalało.
Po studiach od razu dostałem pracę i ożeniłem się ze swoją dziewczyną. Moja dziewczyna miała już własne mieszkanie, więc nie było problemów z kredytami. Żyliśmy dobrze, zaczęliśmy zarabiać godziwe pieniądze i wtedy mama zaczęła mi mówić:
– Agnieszka nie poszła po maturze na studia. Lata mijają, a dziewczyna powinna zdobyć zawód, to ostatni dzwonek. Jak zamierzasz zapłacić za jej naukę?
– A dlaczego ja będę płacił?
– To przecież Twoja siostra, potrzebuje pieniędzy na utrzymanie. Nie mogę jej wysyłać tyle.
– Niech więc Agnieszka pójdzie i sama znajdzie sobie pracę. Albo niech zdobędzie miejsce na studiach państwowych. Nie zamierzam wydawać na nią swoich pieniędzy, moja żona i ja mamy na te pieniądze swoje plany.
Wtedy mama zaczęła robić mi sceny. Jakim to egoistycznym synem jestem, że tata, gdyby to usłyszał, byłby bardzo zdenerwowany. Było mi nieprzyjemnie tego słuchać, ale nie zamierzałem oddawać swoich pieniędzy. Od tego czasu musiałem kłamać mamie, że ja i moja żona mamy mniej pieniędzy niż w rzeczywistości, a wszystko, co kupujemy do domu, bierzemy na kredyt.
Ostatecznie Agnieszka nie dostała się na uniwersytet: nie miała wystarczającej ilości punktów na wybrany kierunek. Siedzi teraz na karku mamy, nawet nie ma chęci, żeby znaleźć pracę.